-
ER(R)GO nr 48 (1/2024) – humanistyka/humanistyka/humanistyka II (pod redakcją gościnną Lecha Witkowskiego)Nr 48 (2024)Er(r)go... ...humanistycznych lewitacji ciąg dalszy. Ktoś wieszczy zanik podmiotu Myślącego, ale próżne to nadzieje; zewsząd wyłazi jakieś myślenie: myślenie samodzielne, myślenie krytyczne, myślenie kartograficzne, myślenie przemocowe, myślenie pozytywne, myślenie rizomatyczne, myślenie lateralne, myślenie przestrzenne, myślenie logocentryczne, myślenie totalizujące, myślenie patriarchalne, myślenie słabe i myślenie niepewne, myślenie ontologiczne, myślenie meandrujące, myślenie dryfujące, myślenie niepraktyczne, myślenie otwarte i myślenie niedomknięte, myślenie bycia (a jakże!), myślenie metaforyczne, myślenie relacyjne, myślenie moralne, myślenie sieciowe, w końcu – kto by pomyślał – myślenie o ludzkim myśleniu. Wszystko to, opakowane w myślową kanoniczność, sięga ku myślowej pramaterii. Na szczęście w odwód przychodzi odmyślanie; cóż za ulga dla ludzkości!
Czytelnika myślącego uderzy zapewne nadspodziewany zalew rozlicznych prawd i mądrości; wystarczy na chwilę włączyć odmyślanie i zagłębić się, zagłębić. Kultura jest niczym piana. Ludzie mają o wiele większe mózgi niż owady i ośmiornice. Nauki humanistyczne badają niezwykle złożone zjawiska. Róg nosorożca nie jest afrodyzjakiem. Nie można być trochę wolnym, a trochę zniewolonym. Każda homotopia jest w gruncie rzeczy heterotopią, która zatarła swój heterotopiczny charakter. Antropocen daje do myślenia (znowu!). Nie-ludzie są pedagogicznie istotni, ale tylko o ile znajdują się w rękach ludzi. Pojęcie ducha stało się passé, a w ogóle to ducha należy unikać. Nowoczesny humanizm jest całkiem schizofreniczny. Arogancją byłaby próba udzielenia ostatecznej odpowiedzi na pytanie po co jest pedagogika. Nie tak łatwo jest dotrzeć do prawdy. Humanistyka dopuszcza do głosu wieloznaczności. Nie ma ucieczki od tego, co ludzkie. Neutralne śledzenie związane z procesem dydaktycznym łatwo zamienić w szpiegowanie. Najbardziej potrzebna jest postawa dyscyplinująca człowieka. Kultura jako wtórna natura jest wytworem natury pierwotnej. Ludzie zawsze żyli w erze postprawdy. Sztuka może inspirować zarządzanie. Zarówno przeszłość, jak i przyszłość straciły na znaczeniu. Humanistyka nie może być całkowicie nie-antropocentryczna. I wreszcie: staranność stanowi jedyną cechę odróżniającą pracę naukową od hochsztaplerstwa. Patrzymy dziś na koniec filozofii, a zarazem kres humanistyki.
No cóż, miejsce mędrców zajęli filozofowie. Mądrość humanistyczna nie przesłania jednak bardziej lub mniej dramatycznych wydarzeń: śmierć przestaje paktować z życiem, wrze krew świętego Januarego, człowiek stacza się w otchłań redukcji bytowej, a tymczasem grupa cudacznych indywiduów spaceruje sobie komfortowo po wielkich bulwarach humanistyki. Radosny pesymizm miesza się z ponurym optymizmem: bezideowa ludzkość w materialistycznym amoku obywa się bez książek, wiedza i refleksja ograbiają doświadczenie z siły i głębi, ludzkość zostaje poddana próbie człowieczeństwa, pustoszeją domy książek, tu woluminy pokrywają się kurzem, tam jednak wiatr odkurza wartości, nauki przyrodnicze zajmują się duchem, pewna przestrzeń okazuje się miejscem przestrzeni przestrzeni. I tu miłe zaskoczenie: jeden z autorów nie chce być arogancki. Niestety, trafiają się też rzeczy skandaliczne: podmiot nie jest w stanie legalnie doświadczyć elementarnego seksualnego zaspokojenia! Odwiedzają te strony dosyć ciekawe, choć nie zawsze budzące zaufanie postaci: człowiek małomocny, odstręczający lowelas, Upadły Mistrz, rzesze bezrefleksyjnych jednostek, wenecki fryzjer, kot na skuterze w kapeluszu napoleońskim palący fajkę, eteryzujący się w spekulatywnych mirażach piewcy humanistyki, zwiędłe ciała przesiąknięte zapachem starości, Autor-Pozostający-Człowiekiem, iguany, krowy morskie i papugi, podstarzały fircyk, człowiek książkowy (nareszcie!). W tle zaś, wymykające się z pamięciowo-świadomościowego stryszku, bo ów też się pojawia, zjawiska jak zwykle oczekiwane i nieoczekiwane: ruinizacja Uniwersytetu, wysyp bezsensownych zajęć, przyrodzona ludzkiemu umysłowi ograniczoność, tekstualnie sprofilowane procesualne zagnieżdżenia (hm?), elenktyczne zwarcie, sekciarstwo duchowe, galopująca kwantyfikacja świata, napchany kredytem portfel, laboratorium gniewu, mortualny podstęp, majeutyczna sztuka, powszechna nerwowość, żywioł nagiego życia, kicz, szmira i zalew tandety intelektualnej, pycha i pożądliwość, spiralne zapętlenie, depresja wypalonych nastolatków, miłość rugowana na antypody, korzenne ponowienie, fundamentalne rozdarcie bytu ludzkiego, toksyczny etos bezbronności. I jeszcze jakieś szczególne dyscypliny: humanistyczna humanistyka, antropologiczna antropologia, neurofilozofia, a nawet neurofenomenologia. Arystoteles z Husserlem już tańczą przy ognisku, hopsasa! A wniosek z tych powikłań, zapętleń i zawiłości jasny i prosty jest (cytuję): tylko humanistyka może nas obronić przed degradującą rolą rozumu instrumentalnego i fetyszyzacją tego, co techniczne. Potrzebujemy daleko idących zmian w postrzeganiu nauk humanistycznych, pełnego uznania ich odmienności względem nauk ścisłych, innych zasad ewaluacji, organizacji i finansowania. Wojciech Kalaga https://orcid.org/0000-0003-4874-9734
PS Pytań było sporo, ale jedno jest szczególnie godne uwagi: A co to jest woda? -
ER(R)GO nr 47 (2/2023) - humanistyka/humanistyka/humanistyka (pod redakcją gościnną Lecha Witkowskiego)Nr 47 (2023)
Errgo…
...wkraczamy w sferę autopoiesis, czyli humaniści piszą o humanistyce, a ta – jak zwykle z siebie niezadowolona – w różne wchodzi ewolucje: nowa humanistyka, humanistyka stosowana, humanistyka ekologiczna, posthumanistyka, humanistyka cyfrowa, humanistyka nieantropocentryczna, biohumanistyka, humanistyka ekologiczna etc. Wiele pada pytań – ważkich, ogólnych i szczegółowych. Co było na początku? Od kogo się uczyć? Kim jest człowiek? Kim jesteśmy w świecie niejednoznaczności i sprzeczności? Co zrobić, by iść do przodu? Czy namaszczone strzępki nie za często uchodzą za sedno prawdy? Czy wizja historii ratowniczej uratuje przyszłość? Czy humanistyka jest polityczna? Czy ci, co piszą, piszą zawsze o tym, na czym się znają na serio? Czy mierzymy to, co cenimy, czy cenimy to, co mierzalne? Po co nam gonitwa za punktami? Czy napięcia z marginesem nie są szansą na katharsis kulturowe? Co powiemy drugiemu człowiekowi twarzą w twarz, kiedy runą mury? Czyż ryczenie nie jest czymś wyjątkowym? Czy spodenki Wojnicza są właściwe do kąpieli?
Dla równowagi, oprócz pytań, pojawiają się postulaty, nakazy i wezwania: zastąpić arogancję antropocentryzmu ramą pojęciową myślenia symbiotycznego; zahamować autodegradację humanistyki; odróżnić logikę myślenia od etyki myślenia; szukać trzeciej dynamicznej drogi; odrzucać obiektywizujący dystans; przejść ku płynności, procesualności, relacyjności i nomadyczności; udomowić świat i uświatowić dom. Ciało jest siłą, z którą się trzeba liczyć. Zadaniem kobiet, w szczególności lesbijek, jest obalenie kategorii płci. Czas zwrócić uwagę na zbieranie grzybów. Koniec z wyznawaniem win. Nauka, odpowiedzialność, prawda i wolność.
Niestety, fabularnie tym razem nie dzieje się wiele. Rozmaite apodyktyczności pozorują obiektywizm samozadowolonych narracji, Jezus telefonuje do Ojca, ale Ojciec nie podnosi słuchawki, strategie interpretacyjne mniej obiecują, a więcej kwestionują, przeszłość jest na przesłuchaniu, lokalni mandaryni blokują myślenie, parametryzacja dyskryminuje nauki humanistyczne, Sartre pisze o strip-teasie humanizmu, Sofia zajmuje się grą w fort/da z meduzami, a potem chce przemienić matkę w kamień. Humanista oczywiście pyta, wątpi i krytykuje, a zmonopolizowane, wąskie środowiska bronią się zaciekle, cywilizacja ułatwień przyczynia się do intelektualnego lenistwa, zaś zewsząd słychać wielogłosowy, monstrualnie mnogi, globalny chór, który pyta o przyszłość świata, pokawałkowanego zresztą i uprzedmiotowionego przez człowieka humanizmu. Z perspektywy natury człowiek jest przecież zwierzęciem wybrakowanym.
Bardzo ważne, ważne i mniej ważne nazwiska się mnożą, lecz niewiele postaci ludzkich i nieludzkich pojawia się na scenie: oprócz Wojnicza i kilku innych jeszcze nicienie, węgorki sosnowe, grzybnie, wiejskie krajobrazy, potwory, mikoryza i spasiona Europa. Poza tym pojęcia, koncepcje, koncepty, ideologie, metodologie, abstrakcje, kategorie, a czasem zjawiska. Animizm i ekozofia, futurologia, metahistoria, geografie asamblażowe, asemantyczna, agramatyczna, asyntagmatyczna semiotyka, ekonomia ekologiczna, eko-logika. Oczywiście jest antropocen, ale też symbiocen i auxocenem, a także różne humanizmy: naprzeciw antyhumanizmu – posthumanizm oraz humanizm plus; do tego psucie humanistyki. W światach możliwych i światach koniecznych krążą rozmaite zwroty metapoznawcze, wędrujące pojęcia, ekotopy, asamblaże, sploty, post-proto-podmiotowości, posthumanistyczne ryty, postludzkie myślenie, świadome oddychanie (jako ratunek dla humanistyki?), transsubiektywna ciekłość, wzrościzm, dewzrost i postwzrost, ekowerwa i wiedza ludów rdzennych. Niektóre zjawiska nie napawają optymizmem: zasobożerność, energożerność, ontoepistemologiczne zaślepienie, niepełnosprawność kulturowa, prekarne życie w ruinach, świat bez celu i porządku, katastrofa-która-nadchodzi, przestrzelenie konsumpcyjne, planetarny kryzys środowiskowy, długotrwała penetracja w poprzek zastygłych warstw znaczeń i powidoków, nieracjonalność racjonalności, finansjeryzacja gospodarek, gangsterskie monopole, kapitalizm inwigilacyjny, kapitalizm kognitywny, kapitalizm odpryskowy, nienawiść do pracy. Niektórzy są dumni z tego, że nie czytają książek. Ha!
Czy jest jakieś remedium na bolączki? Otóż jest! Jak radzi Profesor, wystarczy szybko poruszać prawym kciukiem. Naciskamy i działa!
Wojciech Kalaga
https://orcid.org/0000-0003-4874-9734PS Wersje angielskie tych “prologów” ukazały się w przekładach Tomasza Kalagi (numery 12–38) oraz Marcina Mazurka (od numeru 39). Admiracja za językową ekwilibrystykę!
-
ER(R)GO nr 46 (1/2023) – blizna/skaza/chorobaNr 46 (2023)
Errgo…
...coś wzywa, coś boli, nie wiadomo co: rana? blizna? choroba? Rana w człowieku splata się z raną kultury, choroba staje się obiektem fascynacji. Gorączka rozpala krew. Wchodzimy w krainę niedyspozycji.
Na początek pobieżny rzut oka na to, co nas tutaj czeka: tyfus i cholera, halucynacje, fantasmagorie, poronienia i aborcje, gruźlicze żądze, kawerny, rozpadówki, ropnie, wysięki, syfilis i rzeżączka, zoonozy, deformacje ciała, retrowirusy, kaszel, spluwanie krwią, nieprzyjemna woń oddechu, do wyboru: choroby zakaźne i choroby pasożytnicze, niechciane ciąże, obsesje, fiksacje, choroby generyczne, traumatyzujące męki ciała, nadwrażliwość, hipochondria, lobotomia, obrażenia od ognia, od powietrza i od lodu, zepsute zęby, drzazgi, ugryzienia kleszczy, rozcięcia i przecięcia skóry, otarcia, użądlenia pszczół, ospa, odra, wyczerpanie, sińce, strupy i blizny, samookaleczenia, ukąszenia, zadrapania, rak, choroby sercowo-naczyniowe, paraliż, neurastenia, krwawiące rany, dziedziczne osłabienie, garby, zez, narośla skórne, rezerwuary zarazków, zawroty głowy, amok, upływ krwi, nienaprawialny stan zmęczenia, ataksja, bagienna gorączka, wampiryzm i likanotropia, zakażenia, zepsucie i ogólnie degradacja budząca odruchy nieestetyczne.
W tym nie całkiem może przyjaznym, acz wielce intrygującym środowisku, dzieją się jak zwykle rzeczy godne uwagi. Prątki ze zdziwieniem rozglądają się po okolicy, traumy podważają myślenie linearne, krew gwałtownie rzuca się gardłem, surogatki zapładniane są wbrew swojej woli, fabulacje spekulatywne pozwalają dostrzec sprzeczne morfizmy, podczas gdy służący noszą grube kapcie. Na domiar złego kamerdyner nie rozumie bohatera, spłycony ideowo i zniszczony Śląsk staje się raną i wstydzi się Jorga, zaś Ofelia wstydzi się samej siebie, pewna podmiotka zdaje sobie sprawę z cielesności zwierząt, pies kąsa piersi, a byt kuli się w sobie, na co konkret staje się nieznośny. Na szczęście są i wieści pocieszające: Ȭma króluje, maligna wyzwala samopoznanie, bohaterka spożywa kaczą wątrobę, by szybciej wyjść z choroby, metafizyka wyręcza wywiadowcę, a poetka wykuwa z bryły strzępy i okruchy. I jeszcze, co ważne, petryfikacja staje się petryfikcją. W tak sprzyjającej atmosferze doktor Fallus wysłuchuje zwierzeń inżyniera Beksaya na temat korzyści płynących z uprawiania miłości ze staruszkami, ciała kobiet przeistaczają się w ciała świń, a kwiaty ożywają niczym węże i przeistaczają się w kochankę, post-pacjent kolonizuje niepewną przyszłość, poetka pisze raną, Agee chce zawrzeć synkopy przypadku jako aleatoryczne źródło swej sztuki, natomiast trzydziestoletnia Bettina Göring – w monumentalnym geście –poddaje się zabiegowi podwiązania jajowodów i wymazuje skazę z przyszłej ludzkości. Ryzykując pewną generalizację, stwierdzamy, iż jedni tracą się tragicznie, a inni z przytupem.
Po drugiej stronie zdrowia, czekają na nas, pozdrawiając, a jakże, rozmaite postaci, obiekty i okazy: blade, anemiczne istoty, zniewolony jednorożec, twory efemeryczne, wiertło dziurawiące czaszkę i przeszywające mózg, ułomna staruszka, szkielety, widma, trupy, tumany gnilne, figura wampirzycy, cuchnąca handlarka sprzedająca brudne słodycze, cielesne fobie i cielesne fascynacje, artefakty maladyczno-geloterapeutyczne, spróchniałe i neurotyczne dusze schyłkowców, mała magiczna macica, rodzenie i umieranie, ranienie i zabliźnianie, krew i popioły, żołnierka trzymająca na smyczy nagiego człowieka, zjadacze gliny, piramida z siedmiu nagich ciał, żółw wysadzany kamieniami szlachetnymi, nagi człowiek wysmarowany ekskrementami, wewnątrzmaciczne fantazje, profeta z zakrytą twarzą, podłączony do prądu, termometry, spluwaczki, stetoskopy, niepohamowane odławianie makaków, przestrzelona krtań ojca, powtórne matkobójstwo, kara boska. I zakąski ideologiczno-metodologiczne: teologia zarazy, poezja otwartych ran, aleatoryczny witalizm, wyobraźnia maladyczna, śmiercionośna logika militarnego patriarchatu, mroczna biologia, ludologia choroby, aposjopeza i tapeinoza, aby język nie pozostał w tyle.
Pośród tej gmatwaniny ran, blizn i chorób pojawiają się myśli, pytania i spostrzeżenia wcale nie chorobliwe: czy organizm jest istotą hermeneutyczną? Dążenie i niepokój tworzą człowieka. Świadomość kruchości ciała ma charakter sinusoidalny. Tożsamość nie jest jednoznaczna. Uznanie zwierząt laboratoryjnych za pracowników podkreślałoby ich podmiotowość, która pociągałaby za sobą gwarancję praw pracowniczych. Z muzyką prawdziwą nie ma żartów. Gorączka prowadzi do epifanii. Teorie są piękne z oddali, los jednostki się w nich traci. Obecność psów uspójnia, łączy przeszłość i teraźniejszość. Danie świadectwa nigdy nie jest możliwe. Niebezpieczne jest balansować między tym, co skończone i nieskończone. Wszechświat to diabelska sztuczka i psota. Z jakiej ilości godności można ograbić człowieka, by pozostał człowiekiem?
Nie pozostaje nic innego, jak zakończyć banałem, który jednakowoż jest dosyć dotkliwy: wszystko od momentu narodzin przeznaczone jest śmierci.
Redakcja życzy zdrowia.
Wojciech Kalaga
https://orcid.org/0000-0003-4874-9734 -
ER(R)GO nr 45 (2/2022) – tajemnica/hermeneutyka/aletheiaNr 45 (2022)
Er(r)go...
…gdzieś tam oczywistość, jasność i przejrzystość, a tu aletheia, tajemnica i tajemniczość, niewypowiadalność tajemnicy, zasłanianie, odsłanianie, skrywanie, odkrywanie, skrytość, nieskrytość, (nie)skrytość, przechodzenie ze skrytości w nie-skrytość, odsłonięcie i zakrycie, odsłonięcie przez zakrycie, zjawienie i zatarcie, zjawienie przez zatarcie, nieuchwytność i nieodgadnioność, niewyrażalność, niejawność, utajnioność, nieprzniknioność, niedostępność, ruch znaczeń, mylenie tropów, przemieszczanie sensów, niegasnąca i niepowstrzymana proliferacja dyskursów, chodzenie po śladach i dociekanie ich znaczeń, doświadczenie apofatyczne – ot, taka zwyczajna hermeneutyczna powszedniość. A prawda i tak nieustannie się wydarza.
Różni, przewidywalni i nieprzewidywalni, są uczestnicy i świadkowie zachodów hermeneuty: Simone Weil, Max Horkheimer, Theodor Adorno, Carl Schmitt, Wilhelm Dilthey, Friedrich Nietzsche, Martin Heidegger, Hans-Georg Gadamer, Paul Ricoeur, John D. Caputo, Gianni Vattimo, Charles Taylor, Mistrz Eckhart, Jacques Derrida, Yuriko Saito, Ludwik Fleck, Bruno Latour, Louise Glück, Olga Tokarczuk, Leonardo da Vinci, Octavia E. Butler i nie tylko.
Wokół nich oraz przed oczami czytelniczki i czytelnika rozgrywają się rzeczy godne uwagi, a wśród aktorów osoby, rzeczy i pojęcia. Paul Ricoeur występuje na peryferiach i dostarcza nici przewodniej, John D. Caputo rezygnuje z oczekiwania na nowy świt, Jacques Derrida kwestionuje mechanizmy publicznej żałoby, a Hermes podmienia przesyłki. Para Japończyków zamieszkuje pokój numer 224, zakonnik przekracza granice płci, nostos nieustannie ujarzmia się w imię własnego przetrwania, Achilles i Odyseusz skrywają podwójne odniesienie, zaś struktury symboliczne – co za arogancja struktur! – domagają się interpretacji. Cóż z tego, że człowiek otwiera się na rzeczy i pozwala im być, Oankali nieustannie mutują, bycie krzesła odkrywa się przed nami, a istota prawdy się istoczy, skoro Bryzejda traci prawo do własnego cierpienia, ludzkie życie rozpoznaje siebie jako omyłkę, układ hierarchiczny prowadzi do zagłady, córka wyrzeka się swej kobiecości i odprawia egzekwie nad ciałem zmarłego ojca, nie mówiąc już o tym, że ślepy mechanizm nie pozwala wycofać się z użycia siły – powraca noc nicości. I jeszcze imperatyw: krzesło musi stać na podłodze! Jak w tych warunkach wmyśleć się w bycie butów?
Moment egzystencjalnego dygotu – dotykamy morderczych skutków rozumu i nagości cierpiącego Innego: szalony mechanizm mielący młode ciała na wojennych frontach, fabryki trupów, inwazja nagiej siły i przemocy w porządek ludzki, osamotnienie, strach, rozpacz, poczucie bezsilności, przerażenie, robactwo, krew, spleśniałe jedzenie, cuchnący mocz, gnój, brud, łzawiące oczy, opuchnięte brzuchy, dzieci – wystraszone, wycieńczone, bite, głodne, zmarznięte, obolałe, wynędzniałe, wycieńczone, brudne, odparzone, zgięte wpół – chorujące na tyfus, zapalenie płuc, gruźlicę, dur brzuszny, jaglicę. Przemijanie i żałoba, śmierć nierozerwalnie splątana z życiem. Spotkanie z cierpieniem, które wzywa do odpowiedzi.
Trafiają się też działania w miarę neutralne i niegroźne: Mistrz Eckhart pragnie uniknąć oswajania Absolutu na drodze antropomorfizacji, kwiaty mówią z pozycji twardego ograniczenia, odejmowanie znaczeń nadaje znaczenie, kobieta z brodą pretenduje do świętości, Jakub prze-pisuje Erotic jako Errotic, matka budzi się ze snu po 250 latach i znowu żyje, miejsce żywego ciała zajmuje korpus tekstów, separatyści nie akceptują krzyżowania gatunków, dyskursy kwitują swój prymat wobec określoności dzieła, Butler odrzuca logikę czystości, bycie wychodzi ze skrytości przed Da-sein, a artefakty użytkowe ciążą ku skrytości bycia. Ktoś dąży do wyzbycia się chcenia, ale jednak czegoś chce – chce niechcenia oczywiście. A za tekstem, co ciekawe, stoi człowiek.
Natykamy się też tu i ówdzie na interesujące obiekty i zjawiska: byty umorusane relacjami z innymi bytami, hotelowe pokoje-teksty, rozum skończony, gest auto-odczłowieczenia, etykę rozproszenia, spektakl wiary opartej na oszustwie, krąg ezoteryczny, krąg egzoteryczny, twórczego fachowca, osobowe centrum świeżych myśli, tautologiczny schemat instrumentalności, interpretujące przypomnienie, życie-poza-życiem, aktorów nieludzkich, mikroskopy, biurka, mikroby, probówki, hybrydy, wirusy, rośliny, martwe ciała, kwanty, cienką granicę między prawdą objawioną i kłamstwem, niewinność stawania się, konkretną parę adidasów (jako ontologiczny oryginał samej siebie), empatyczne wilki, dominującą matkę, chłodnego i oddalonego ojca, dotychczas ontologicznie nieobecne byty i im podobne twory.Na koniec ogarnia nas bezcenne poczucie dezorientacji, wszak wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami wrzuconymi w upływ. Czy sensy rzeczywiście muszą zostać wydobyte na jaw? W każdym razie myślenie winno zostać przemyślane.
Wojciech Kalaga
https://orcid.org/0000-0003-4874-9734Koncepcję numeru zawdzięczamy drowi Tomaszowi Kaladze z Kujawsko-Pomorskiej Szkoły Wyższej w Bydgoszczy.
-
ER(R)GO nr 44 (1/2022) – paliwo/energia/kulturaNr 44 (2022)
Er(r)go...
…zbiorowa ślepota ludzkości: antropocen, entropocen. Mnożą się rozmaite entropie: entropia termodynamiczna, entropia biologiczna, entropia psychospołeczna, entropia informacyjna, antyentropia, antropia, negentropia. Niektórzy – nie wszyscy – zauważają pewne konsekwencje: niszczenie bioróżnorodności, nieuporządkowanie, dezorganizację, destrukcję socjoróżnorodności, rozprzestrzenianie fałszywych informacji, destrukturyzację, rozrzedzenie zasobów mineralnych, deregulację klimatu, niszczenie ekosystemów, topnienie lodowców, podnoszenie się poziomu mórz, fale upałów, powodzie, susze, rozproszenie uwagi, niszczenie umiejętności, marazm, apatię, depresje i samobójstwa, utratę zaufania, niezdolność do zawierzenia, upowszechniony mimetyzm, chaos molekularny; takie to skutki antropogenicznych wymuszeń. Na dodatek pchają się różne kapitalizmy: konsumencki, komputacjonalistyczny, komputacyjny (to chyba to samo) i jeszcze petro-kapitalizm. Krótko mówiąc, znajdujemy się w nędzy symbolicznej i nie tylko.
A co musi człowiek? Ktoś proponuje: Człowiek musi wyjść z natury, aby przestać zadawać jej gwałt.
W przestrzeni numeru jak zwykle wielka aktywność: monstrualne algi kolonizują Lagunę Wenecką, rozum przekształca się w nierozum, homo faber wymyśla się na nowo, smar i brud przyklejają się do naszych sumień, Bärfuss bruka swoje gniazdo, a negacja cicho i stopniowo przejmuje rządy. Pusta figura epizodyczna myśli marszem swoich kiszek, neganthropos zajmuje miejsce anthropos, metarealiści korzystają z metaboły, popęd niszczy swój obiekt, konsumując go, algorytmy gramatyzują codzienne czynności. Niejaki Edgar penetruje łono ziemi, uśmiechając się przy tym zachwycony, Elsa żyje ze swoimi niskimi pobudkami w Ewangelii gówna, a Eva szaleje, widzi i słyszy rzeczy, których nie ma, ulega duchowemu rozpadowi, degradacji i złym wizjom oraz sama niszczy się wewnętrznie, tak że w końcu przypomina kurewkę kopalnianą. Jakby tego było mało, energia libidalna staje się bezużyteczna i niesprawna, pomniki służą zapominaniu przyszłości, ropa wybiera trzecią drogę wyjścia tam, gdzie trzeciego wyjścia nie ma, wrogie postawy wracają karmicznie do ich sprawców, życie domowe toczy gangrena massmedialnej konsumpcji, Szwajcarzy czują się w więzieniu bezpiecznie, bez obawy, że zostaną napadnięci. Pewien Rousseau potrzebuje publiczności, łączy pogardę dla pieniędzy z wielkim skąpstwem, zaś choroba cewki moczowej dręczy go przez całe życie. Protezy przekształcają się w suwerenne byty, pozbawiony lustrzanego odbicia student staje się ledwie połową siebie, dorycka, ciężka nuta strąca ozdobny liść akantu, Maria-android gra ciałem, uwodzi i sieje destrukcję, Schopenhauerowski młyn życia i śmierci przemiela jednostkową egzystencję, by się nią pożywić, rozkiełznany podmiot kalkulującej racjonalności okazuje się źródłem nieograniczonej przemocy wobec bycia, Brecht odrzuca całość, by możliwe stało się poznanie i wreszcie człowiek zostaje zrównany ze światem nie-ludzi. Czy można się zatem dziwić, że internacja cierpi męki?
Nowe postaci pojawiają się w naszym mikrokosmocie: Bernard Stiegler, Nicolas Georgescu-Roegen, Maël Montévil, Wolfgang Streeck, Katherine Hayles, Mihaly Csikszentmihalyi, Amartya Sen, Rudolf Clausius, Erwin Schrödinger, Hans Haacke, Robert Smithson, Peter Blamey, David Haines, Joyce Hinterding, Olafur Eliasson, Lukas Bärfuss, André Gorz, René Passet, Henri Poincaré, Imre Szeman, Alfred Lotka, Ludwig von Bertalanffy. A obok nich rozmaite twory, stwory i przetwory: organy egzosomatyczne, cyfrowe feromony, krew planety, srebrne jajo świata, szkodliwy kult tyrania, rozmyślna amnezja energetyczna, merkuriańskie eksperymenty, barokowe interteksty, niewiasta uosabiająca ropę, pachnąca ropą pościel, utkane z ropy marzenia senne, naciskacze guzików i uczeni idioci, pośmiertne bytowanie, faszystowskie państwo mrówek (czy czegoś nam to przypadkiem nie przypomina?), świato-obrazy i mito-obrazy, polifonia budynków, katedr i witraży, kulturowa krótkowzroczność, imaginaria hegemoniczne i alternatywne, zinstytucjonalizowany rabunek, dysonans ludonarracyjny, entropijny materializm, petronowoczesność, energia Mako, ekstraktywizm, petrokultury, (post)kolonialny pęd petroideologiczny, społeczeństwa postspołeczne, estetyka entropijna, wielkie przyspieszenie, przebodźcowanie, dyssypatywność. A nad tym wszystkim rzeczy wielkie: Substancja, Modus, Wieczność, Trwanie, Nieskończoność.
No i nigdy za wiele dociekliwych pytań: Którędy na lewo? Czy istnieje coś takiego jak całość czy sens? Co i jak robić pracując? Czym jest bogactwo? Jak pęta zamienić w więzy miłości? Co począć z naszą pracą i z naszej pracy? Jak poprzez pracę uratować świat? Czymże jest w ogóle energia? Dlaczego gry wideo nie pomagają w ratowaniu planety? Jak nauczyć się wzrastać inaczej i lepiej? I wreszcie newralgiczne: Mniej czy więcej człowieka?
A w powietrzu czuć coraz większe szaleństwo.
Wojciech Kalaga
https://orcid.org/0000-0003-4874-9734 -
ER(R)GO nr 43 (2/2021) – auto/bio/grafia (pod redakcją gościnną Johna T. Mattesona)Nr 43 (2021)
Er(r)go… ,
…“Kim ja, kurwa, jestem?” pyta Nick Cave i nie sposób zaprzeczyć, iż jest to pytanie zasadnicze. Można by odpowiedzieć: “Zajrzyj, *****, Nick, do swych biografii i autobiografii, a wtedy się dowiesz”, ale nadzieję odbiera nam Adam Zagajewski: “ja, to ja ignorancji, ja, który nic nie rozumiem”. Ja “jest mną, a ja jestem nim, lecz ono nie przyjmuje nikogo, nawet mnie” (pominąłem elipsy). Ciągle jednak szukamy w biografiach i autobiografiach: kim jest ona, kim jest on, kim jest to ich “ja”.
Sprawa jednak nie jest łatwa, gdyż zewsząd czają się biografie pozorne, powieści biograficzne, biografie hipotetyczne, biofikcje, (auto)biografie i auto/biografie, kobiece auto/biografie relacyjne, automitografie, autofikcje, autonaturografie, autoportrety, autobiografie transmedialne i autobiografie rozproszone, dzienniki, memuary, hagiografie, monodramy biograficzne, monodramy-świadectwa i monodramy-rekonstrukcje, życiopisanie (takie sobie zwykłe) i ŻYCIOpisanie, życiopisanie nieantropocentryczne, życiopisanie antropo-zdecentrowane, życiopisanie relacyjne, a wokół tego wszystkiego krążą idiomy allobiograficzne, autopatograficzne i autotanatograficzne, biopoetyki i (somato/bio)poetyki, zakrycia i przesunięcia biograficzne, nie mówiąc już o dyskursach autofikcyjnych i życio-rysach. „Ja” ma się chyba coraz gorzej w tym ścisku.
Jak widać, język i intelekt nie pozwalają zgnuśnieć, mnożą się zatem pytania ważkie i mniej ważkie. Czy biografia jest wiarygodna? Jaka jest relacja między życiem przeżytym a życiem napisanym? Jak kocha strukturalista? Czy można naprawdę kochać bez nadziei? Czy nasze dusze widziały kiedyś niemożliwość? Jaka jest wartość interpretacyjna łączenia tekstu z życiem? Kto się domyśli z Recherche, że Proust miał brata? Jak ciało prywatne i biologiczne przeobraża się w ciało medialne? Czy tkwi w nas absurd i przekreślona nadzieja? Czy biograf potrzebuje inspiracji? Czy biograf jest literackim sępem a może podglądaczem?
Niełatwo skupić się na odpowiedziach, bo wiele różnych bytów, nie-bytów, incydentów i postaci wplata się w tok wywodu: byt embrionalny i byt absolutny, mroczni doppelgängerzy, bezimienny bóg-guru z czerwoną prawą dłonią, piechur-filozof, ciała spuchnięte od głodu, uszkodzone tkanki pamięci, asamblaże, stare żeliwne magle, kozioł gimnastyczny, damskie buty, kadłub lalki i rzeźba kobiecej głowy, pyszni erudyci i nieprzychylni krytycy, bezustanna gadanina kamuflująca milczenie, nagie kobiece ciało w szklanym kubiku, ornamentalni mediewiści, uzurpacja tożsamościowa i tożsamość katoptryczna, incest identyfikacji, cybertawerny, abjektalna bliskość z czyimś ciałem, paranoiczne wieczne teraz i – jakże by inaczej – gniecenie, szczypanie, skubanie, wyrywanie, odrywanie, głaskanie, krojenie, uciskanie, wyginanie, strzepywanie. A obok stoi i patrzy czworo laureatów nagrody Pulitzera.
Nie sposób wszystkiego tu spisać, ale w świecie tekstowym tego numeru wydarza się kilka rzeczy ciekawych. Półnagi papa biega po mokradle porośniętym ciernistymi palmami, z długim nożem i strzelbą w rękach, biografowie śpiewają długie pieśni, poeta diegetycznie informuje nas o zachodzeniu w jego życiu konsekwentnej ekwiwalencji, a Nabokov z 29 walizkami woła tragarza na pustkowiu. W tym samym przestrzenioczasie flanerka opuszcza miasto, zaszczuty niemowa zanurza się w bagnie jak w płodowych wodach, dziewięć oczu patrzy na wszystko z taką samą intensywnością, zaś humaniści – przekonani, iż są bezwartościowymi darmozjadami – popadają w zbiorową depresję. I rzecz bardzo niepokojąca: Sokrates zakłada buty, Jazon ma tylko jeden sandał, zaś Eros pozostaje bosy. Jednocześnie dwaj życiopisarze, ojciec i syn, prowadzą dialog o życiu, twórczości i autyzmie, Tsing opowiada o człowieku przez pryzmat japońskiego grzyba matsutake, przybysz rzuca się na narratora ze strzykawką, ktoś wyciska ropę z rany odniesieniem do Platońskich jedno-ciał, natomiast aktorka odkleja się od roli. Barthes dekonstruuje się sam, wyraża się ukośnie i zostawia ślady. KURYLUK mówi przez Kuryluk, mami czytelnika, kamufluje biografię i omija opozycję prawdy i fałszu, sobowtór przylega do zewnątrztekstowej autorki, utrzymując dialektykę kamuflażu i ekshibicjonizmu, podmiot lęka się utraty kochanka, idiotka-sawantka komentuje własne marzenie senne, Ewa zaś odrzuca Freudowską interpretację snu i dręczy ją spętany język. I uwaga: jedna pani chce komuś – tak po prostu – przez kiszkę stolcową wejść do duszy.
Ale, jak powiada Rzeźbiarz, “Wszystko to należy uznać za czystą hipotezę”.
Wojciech Kalaga
https://orcid.org/0000-0003-4874-9734
PS Pierwsza – “amerykańska” część numeru jest wyjątkowa i nietypowa dla Er(r)go:
zebraliśmy tu głosy i dialogi wybitnych biografów-praktyków (m. in. czworga laureatów nagrody Pulitzera), którzy dzielą się z Czytelnikiem i Czytelniczką refleksjami z wnętrza procesu biograficznego. Część ta zrealizowana została przy wsparciu Dotacji Metropolitalnego Funduszu Wspierania Nauki Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii, wniosek numer 2/2021 – projekt pt. “Metropolia Metropolii, czyli nowojorski zdobywca Pulitzera dla Śląska i Zagłębia”. -
ER(R)GO nr 42 (1/2021) – maszyna/podmiot/władzaNr 42 (2021)
Er(r)go… ,
… sytuacja staje się trudna: wszędzie panoszą się maszyny, sztuczna inteligencja zadaje nam pytania etyczne, moralne i ontologiczne, rozprzestrzenia się tyrania algorytmów, kapitalistyczny proces kaptuje pragnienia – krótko mówiąc: kruszenie humanizmu. Jak zresztą ktoś powiada, gdyby krokodyle uprawiały filozofię, postulowałyby prawdopodobnie krokodylizm (Józef Bocheński), oczywiście w miejsce humanizmu. Na horyzoncie zaś postmaszyny, biomaszyny z autonomiczną inteligencją etyczną, instytucje eliminujące czynnik ludzki dla dobra ludzkości, alternatywne obiegi wiedzy zasilane przez algorytmiczne silniki, atrofia jednostkowej zdolności do moralnego osądu, prywatyzacja afektów i życia wewnętrznego, maszyna jako wiedza obleczona w ciało, społeczeństwo objęte opieką paliatywną, a gdzieniegdzie szemrana synteza mistyki i nauki.
Osaczeni przez techne szukamy ucieczki w geo, przedzierając się przez rozmaite labirynty: tu technonauka, technokracja, technopoly, technologia, technologiczne artefakty, technologiczne wykluczenie, technologiczne systemy, zwykła techniczność, technicyzacja zachowań ludzkich, techniki siebie, korporacyjno-techniczny habitat, reżim technicznego życia, technocodzienność, a nawet techniczny poeta; tam geologiczny matecznik, geowładza, geontowładza, geowiedza, geontologia, geomorfologia, geomantyka, geoinżynieria, geoperspektywy i wreszcie geo/technoasamblaże. A jeszcze kultura, ideologia i rządy algorytmu. Jak żyć, panie profesorze? Może etyczny anarchizm jako lek na całe zło?
Na domiar złego mnożą się też inne pytania: jak nauczyć maszynę moralności? Czy maszyna ma sumienie? Jak poszerzyć zakres norm moralnych, by w przyszłości objąć nimi inteligentne istoty nie-ludzkie? Jak zagwarantować bezpieczeństwo ludzkości? (Co za mrzonki!) Czy możliwy jest rozkwit poprzez czynną represję nieskrępowanej ekspresji? Czy maszyny uzyskają nad nami kontrolę? Jak osłabić władzę algorytmu? Jak dostosować wnętrze pracownika do wymagań? A co to w ogóle jest wnętrze pracownika? Może każdy powinien postrzegać własne wnętrze jako przedsiębiorstwo? Czy negantropocen jest alternatywą dla wyeksploatowanego pojęcia antropocenu? Ile właściwie jest tych antropocenów? Czy bezcielesna istota musi posiadać płeć? To ostatnie chyba najbardziej dociekliwe.A w tekstach jak zwykle ciekawostki: chatbot Taylor w parę godzin uczy się w Internecie języka nienawiści, podczas gdy dzieci oświecenia pozostają w cieniu ignorancji, ontologia jakiejś tam teorii staje się epistemologią odbiorcy, nasze kliknięcia z przeszłości kształtują naszą przyszłość, wariantywne technologie cyfrowe dywersyfikują modele intymności, organy płynnie przechodzą w maszynerię, medytacja okazuje się narzędziem reprodukcji mieszczańskiego indywiduum i funkcjonuje według logiki naoliwiania, ostrzenia lub wymiany zużytych części, sfera prywatna traci wykształcone dystynkcje i staje się tworem sieciowym, po-Gibsonowska teoria zastępuje zwierzę agentem, a inny Gibson wałęsa się po Singapurze z karą śmierci, rozmyślając o Disneylandzie oraz szukając rzeczy, które się zepsuły, i w końcu wynosi swój tyłek do Hongkongu, pojawia się antropologia maszynowości, tu i ówdzie w rolach naczelnych autorytetów obsadzone zostają neuronauka oraz buddyzm, uważność staje się nową duchowością kapitalizmu, scjentystyczna retoryka zastępuje rzeczywistą naukę, a ogólnie biorąc, negantropocen wymaga postantropocentryzmu.
Sztuka i literatura skromne niosą pocieszenia. Tu wiersz pracuje w skrajnie asynchronicznym, zautomatyzowanym i zalgorytmizowanym środowisku technologicznym, mierząc się z imperatywami ekologicznymi, tam znów, u-ciszony, podkreśla niemotę bezużytecznego niedopałka; w końcu poetę
poznajemy po tym, jak milczy. Jak to zwykle wśród artystów dzieją się też jednak rzeczy interesujące: zabitemu pająkowi odrastają kończyny, ktoś zachłystuje się potencjalnością bycia nie-sobą, nie-ludzka Sophie nakłuwa widzów swym punctum, byty ludzkie i nie-ludzkie mieszają się ze sobą, bohater musi zabić matkę-potwora, ale matka nigdy nie umiera, organizm ludzki żywi przekonania, ale przyprowadzony pod ołtarze dyskursywnych maszyn staje się ich silnikiem (Bartczak), ostatni i najbrzydszy pies na Ziemi gustuje w piciu whisky, a pisany przez pięćdziesiąt lat wiersz o Ameryce pozostaje nieskończony.Rozmaite też ekscytacje przenikają umysły twórców i krytyków: afektywne migotanie między ciałami, cisza jako domena opresji, petrologiczna mądrość, przekład z języka prawniczego na język prawniczy, wmyślenie się w samo Bycie, facet z jajami wielkości owoców durianu, miłosne związki między ludźmi a bytami nie-ludzkimi, świadomość niemożliwości pełni rozbuchanej tytaniczności, relacje mężczyn z nie-ludzkimi tworami o cechach niewątpliwie żeńskich, skorporatyzowane i sprekaryzowane środowisko akademickie, wyniosłe bryły z brązu z równie wyniosłymi dziurami, pianole jako muzyczne odpowiedniki sztucznej kochanki, ludzko-nie-ludzkie splątania w historiach miłosnych, liczmany antyfeministyczne wynikające z męskiego solipsyzmu. Pośród tego wszystkiego krążą ludzie, nie-ludzie i postludzie, gynoidy, byty kanapowe, kobiety artyficjalne, wszelki zooproletariat, kochanki cyfrowe, idealne kochanki postludzkie, biocybernetyczne zwierzęta, fembotyczne istoty, animoidy, replikanci, marionety, sztuczne ciała kobiet-maszyn, postludzkie dzieci i cała pozostała posthumanistyczna drabina bytów.
A na końcu i tak nędza symboliczna społeczeństwa kapitalistycznego: bezrefleksyjność, głupota, uległość, infantylizacja, nierozum.
Wojciech Kalaga
https://orcid.org/0000-0003-4874-9734 -
ER(R)GO nr 41 (2/2020) - fotografie/obrazy/projekcjeNr 41 (2020)
Er(r)go...
… nieograniczona proliferacja obrazów, gargantuiczna eskalacja fotograficznych narracji, nadprodukcja, nadmiarowość i inflacja wizualności, zainfekowanie portalozą, patrzenie jako imperatyw. Obrazy przesłaniają świat, czas zatem przejrzeć na oczy.
Ile prawdy w fotografii? Czy prawdziwe jest to, co widzimy, skoro nie istnieje prawda akontekstualna, niesytuacyjna, niezinterpretowana? Ile zatem prawd w fotografii? Na ratunek przychodzi uroczy potwór interpretacji: prawda konstytuuje się w interpretacji i poprzez interpretację, nie możemy zawiesić interpretacyjnej aktywności, nie możemy też wnieść się ponad poziom interpretacji, by nie interpretować. Tak czy inaczej, lepiej jednak unikać strachu, konsternacji i wściekłości odbiorców. Ktoś stwierdza: przeciwieństwem prawdy jest fałsz; hmm, coś takiego! Może zamiast prawdy – wiarygodność? Zobaczymy.
Tymczasem dzieją się rzeczy ciekawe. Ofelia trzyma w jednej ręce butelkę wina, w drugiej kieliszek i nie ma nic do ukrycia – w końcu uczy się pływać i pływa sobie w dmuchanym basenie; żywioł wody łączy się z żywiołem kobiecości, a jakże. Faltejsek wraca do okresu prenatalnego, wciela się w Ofelię i unosi na wodzie, a Faukner szuka powiązań. Dzwony kościelne wyznaczają przestrzeń oswojoną, prostaczkowie nie znają łaciny, ale umoralniają się i wzrastają w wierze, a kościół ustanawia relację człowieka ze światem. Człowiek opanowuje świat i powtarza akt stworzenia, tymczasem plugawe społeczeństwo jak Narcyz podziwia swój trywialny wizerunek na metalu (to Baudelaire). Fotograf dominuje, panuje i ingeruje w przestrzeń – jest funkcjonariuszem aparatu; aparat też nie taki niewinny – jest aparatem władzy: dyscyplinuje i parceluje ciało; świat zastyga w trakcie naciśnięcia migawki, a podmiot zamienia się w eidolon. Na szczęście fotografia, jak czuringa, sprzeciwia się śmierci totalnej i daje świadectwo życia; przywołuje przeszłość, jednocześnie ją egzorcyzmując, ale może też wiralować sobie w sieci i dyskredytować bohaterów. Sfeminizowane, męskie ciało obnosi się dumnie ze swym penisem, a erekcja o dziwo przyciąga uwagę widzów. Bohaterki samobójczynie umieszcza się w otoczeniu dziecięcych zabawek, przy czym śmierć średniowieczna nie zgadza się z nowym światopoglądem. Między zapętlonymi porządkami tożsamości i różnicy liniowy czas postępu zwycięża z czasem cyklicznym, diachronia przekodowuje się w synchronię a synchronia w diachronię, zaś Burroughs stwierdza krótko: Słowo poczyna obraz, a obraz jest wirusem. Wreszcie artysta w stanie liminalnym wysiada z karuzeli życia.
Ale nie zawsze jest tak pogodnie. Fotografia dotyka niezabliźnionej rany pamięci: bydlęce wagony, tory, drut kolczasty, komin, włosy, pasiak, walizka, powietrze, w którym wciąż krążą cząstki popiołów z ludzkich szczątków, użyźniają pola i łąki i mieszają się z budulcem, Muranów z gruzobetonu ze szczątków domów i ludzi, drzazga z ludzkiej kości. Kobiety w (u)ścisku, będącym ostatnim doświadczeniem bliskości przed odejściem w nie(byt), kobiety z Mizocza – pojawiające się i znikające Eurydyki, które spojrzenie Orfeusza zawiesza między życiem a śmiercią. Vivante/morte. A gdzie indziej nuklearny kataklizm Czarnobyla, osuwiska realności, obłoki dymu, skażone rośliny, autoportrety cezu, plutonu i uranu, mogilniki, wykrzywione w przerażeniu, krzyczące twarze – banał horroru, śmierć jako radionuklidy wnika w materię fotografii, wzrasta ruch turystyczny w Strefie Wykluczenia. Trzeba przywrócić czucie w zdrętwiałych strukturach pamięci.
A wokół i pomiędzy jak zwykle rozmaite precjoza intelektu i materialności: aparaty numinotyczne, ekfrazy i infrazy, historie preposteryjne, nie-falliczna, nie-edypalna, zawsze negocjowalna różnica-w-bliskości, kamera obskura, estetyka minimalistycznych metonimii, faceci w gorsetach, palimpsesty kulturowe, samorozkruszenie, genologiczne rozchwianie, strzępy wiedzy, fascinum kontra fascinance, elementy kultury sadomasochistycznej, klasizm, demitologizacja infantylizującej stygmatyzacji twórców ludowych (!), śmierć zamknięta w krypcie nieświadomości jako widmo, początki fotografii w Rzeszowie i podkarpackie czasoprzestrzenie (a gdzie Polesie i jego czar?), inteligencja ikoniczna, spojrzenie, które dotyka i czuje, odcieleśnione pomniki, rozsypanie, bezkształtność i wymieszanie porządków i, jakże by inaczej, niedookreślenie, zanikanie, zawieszenie. Ach, i jeszcze nie wiadomo skąd przyplątała się domena zdrowego rozsądku.
Reasumując: widzialność strukturyzuje wszystko, niewidzialność skazuje na nieobecność i spycha w nieistnienie. Jak to często bywa, problem okazuje się bardziej złożony i skomplikowany niż się wydaje, ale sympatycy kulturalizmu nie będą mieli z tym problemów.
Nie ma zdjęć, nie było wyjazdu.
Wojciech Kalaga
https://orcid.org/0000-0003-4874-9734 -
ER(R)GO nr 40 (1/2020) - pamięć/ideologia/archiwumNr 40 (2020)
Er(r)go...
… sięgamy do pamięci i do archiwum, ocierając się tu i ówdzie o ideologię. Jakichż to pamięci tu nie napotkamy: jest pamięć zbiorowa i oczywiście pamięć indywidualna, pamięć transaktywna i pamięć interaktywna, pamięć głęboka, pamięć narracyjna, pamięć żywa, pamięć kulturowa, pamięć deklaratywna, pamięć zaklęta w ciele i pamięć intelektualna, pamięć komunikatywna, pamięć kolektywna, pamięć ponadjednostkowa, pamięć pokoleniowa, pamięć kulturowa, pamięć mityczna, pamięć somatyczna i pamięć semantyczna, pamięć w formie protetycznej, pamięć wspólna, pamięć widoczna, pamięć rodzinna, pamięć społecznościowa, pamięć rozproszona i pamięć totalna, pamięć namacalna i pamięć zmediatyzowana, pamięć mimowolna i pamięć dobrowolna, a jeszcze post-pamięć, przeciw-pamięć i meta-pamięć oraz różne rekolekcje, recyklingi wspomnień, pokoleniowe nostalgie, nostalgiczne afirmacje, mnemoniczne struktury cierpienia i traumy, punkty krystalizacji pamięci, praktyki upamiętniania, artystyczne anamnezy, kotwice pamięci, ale też desakralizacja i instrumentalizacja pamięci, historia bez winy, pamięć utracona, niepamięć, amnezja, twórcze zapomnienie – wszystko to pośród drobin przeszłości, akcydentalnych błahostek, reminiscencji i powidoków.
W sztuce malarskiej, filmowej i medialnej dzieją się interesujące rzeczy: odwraca się bieguny dobra i zła, demaskuje ideologię świata przedmieść, przycina kobiecość do szablonu epoki, a epoce odbiera niewinność, cywilizuje się dzikusów i jednoczy tajwańskich aborygenów, maczetami ucina się głowy, przebija nożami i bagnetami. Nieustraszony wojownik Buta dzięki magicznej przemianie staje się tęczą, tchórzliwi samotnie wchodzą do świata zmarłych, w czasie masakry kobieta śpiewa o życiu i śmierci, inna kobieta – udomowiona – cierpi na problem bez nazwy. Reżyser tworzy operę przez media wirtualne – oglądając, można sobie głaskać psa lub jeść kanapkę (wow!) – a śpiewaczka mówi: „To ja jestem głosem wampirzycy”. Picasso próbuje wspiąć się na tron i spiera się z Matisse’em, tworząc Arkadię w burdelu, Saturn kastruje swego ojca i wrzuca jego okaleczone genitalia do morza (Wenus! Wenus!), kobiece zaś genitalia odwzajemniają nasze spojrzenie, choć my nie zgadzamy się z malarstwem jako egzorcyzmem. Fani stosują kulturową akupunkturę, a ich ideologia wykracza daleko poza kliknięcie myszką. Oto wielka siła poiēsis! To dzięki niej fani potrafią odnaleźć znaczenie w byciu-tu-oto, a Hermione Granger przeistacza się z fikcyjnej postaci w zapalnik społecznych przemian. Twórcy gier stają przed trudnym zadaniem; pojawia się gracz: gracz nie pamięta faktu, że ma amnezję, zanurza się w świecie gry, podejmuje decyzje w butach Mrocznego Rycerza, a widok własnych wnętrzności, owiniętych wokół przegubu niby upiorna bransoleta, przyprawia go o mdłości. Wcielenie Paranoiczne konstruuje zamknięty w dwunastościanie pamiętnik jako pułapkę na inne inkarnacje, szwaczka Marta trudni się pozyskiwaniem zębów i innych materiałów ze zwłok. The Walking Dead okazuje się jednym wielkim szwindlem. A Camille Lemonnier słusznie zauważa, iż nie ma nic mniej nagiego niż kobieta wynurzająca się z pary swoich reform. Czas pod Smoleńskiem cofa się i zapętla, a polski bohater narodowy podąża ścieżką pasyjną i ląduje w Edenie. Tak to jest: kiedy ktoś nie zna siebie, jest zgubiony. A narracja i tak się sprzedaje.
Literatura też nie pozostaje w tyle: a to groteskowe i odstręczające opisy matki, a to próby stworzenia siebie na nowo, bez udziału przodków, a to znów zamknięta w piwnicach zamku przeszłość i życie naznaczone traumą, a jeszcze zbereźne przyśpiewki, obrzezanie jako inskrypcja, duch pełen jadu, czerwień, która pozwala całować, proces twórczy jako chwalebnie rakotwórcza proliferacja i znów trauma, tym razem widmontologiczna. Tu też wiele się dzieje. Gwoździojad wyraża się z szacunkiem o Gamalielu, podczas gdy ten przestrzega syna przed zwodniczym wpływem kobiecego piękna, przeszłość wraca do protagonisty niczym bumerang, a na plecach protagonistki blizny układają się w kształt drzewa wiśni, podmiot widmontologicznie konfrontuje się ze swoimi widmami i przestaje być identyczny ze sobą samym, Brytania tonie we mgle wywołanej przez oddech smoczycy Querig, a jednak Sir Gawain i mnisi utrzymują smoczycę przy życiu. Na dodatek niewidzialna siła z wściekłością ciska psem o ścianę, naga i uśmiechnięta Umiłowana zostaje wygnana, kobiety wykonują zdjęcia zdjęciom, ciągutki „carambar” i „makagiga” metafizycznie łączą Górzańskiego i Pereca, który pamięta, że nie lubił kiszonej kapusty, zaś trzecie pokolenie pamięta to, czego nie przeżyło. I tak to archiwum staje się doświadczeniem przyszłości.
Rozmaite postaci przyglądają się temu wszystkiemu: Nietzsche, Kierkegaard, Heidegger, Arystoteles, Platon, Parmenides, Anaksymander, Heraklit, Husserl, Freud, Bergson, Ricoeur, Derrida, Lacan, Horkheimer, Adorno, Halbwachs, Sacks, Taylor, Barthes, a nawet Atena i Tezeusz. Ktoś konstatuje: w wielu krajach do głosu (i do władzy) dochodzą grupy zawłaszczające pamięć i pielęgnujące nienawiść. Radujmy się: wszak nie o klasycznie rozumianą prawdę tu chodzi.
Wojciech Kalaga
https://orcid.org/0000-0003-4874-9734 -
ER(R)GO nr 39 (2/2019) - teatr/transfer/transgresja (pod redakcją gościnną Eugenii Sojki)Nr 39 (2019)
Er(r)go… ,
… co za teatr! Do wyboru: teatr interkulturowy, teatr transkulturowy, teatr ultrakulturowy, teatr metakulturowy, teatr multikulturowy, teatr międzykulturowy, teatr postdramatyczny, teatr ludowy, teatr obrzędowy i steatralizowane obrzędy, teatr amatorski, teatr zawodowy, teatr wiejski, etnoteatr, teatr antropologiczny, zarażony etnologią, teatr artystyczny, teatr awangardowy, Teatr Źródeł, teatr polifonii głosów, teatr wielopokoleniowy, teatr indygenny, teatr niezależny, teatr, który zawsze jest na niby, a na dodatek antyopera, etnoperformans, multiperformans, solo-performans, przerażająca pantomima i Stowarzyszenie Kół Gospodyń Wiejskich. Widać wreszcie – „[t]eatr to nie gazeta”! Pośród tych teatrów i nie-teatrów różne kulturowe wpływy i przepływy, transfery kulturowe, transkulturowe praktyki, transgresje implikowane i transgresje tematyzowane, penetracje kultur, płynność kulturowych tożsamości i wzajemnych spojrzeń, rewiwalizmy kultury, dramaturgiczne recyklingi, artystyczne patchworki, progresywne nadpisania, zapożyczone historie, żonglerka intelektualna, tradaptacje, chaotyczne sploty słów, ocalające destrukcje, hybrydyzacje, interpenetracje, renarracje, rewokacje, reinterpretacje, re-mixowania, rekontekstualizacje – jakby nie było, ruch w kulturze przyspiesza.
Sporo się też dzieje. Podmioty wzajemnie się sobie przed-stawiają i redefiniują, afrofrancuscy obywatele oburzają się sposobem potraktowania ciał czarnoskórych aktorów, z ciemności wyłania się półnaga Hotentocka Wenus, a ofiary patrzą na nas uporczywie w milczeniu. Tymczasem jednostka wikła się w dialektyczny proces rozwoju dziejów, grupki ludzi przechadzają się po ulicy z hienami na łańcuchu, współczesna Hinduska plącze się pomiędzy dyskursem globalnym i lokalnym, Europa rozrasta się, tyje, puchnie i rośnie w siłę, a potem ujeżdża i ujarzmia byka, samo-świadome, samo-czujące, samo-ruszające i samo-odpowiedzialne ciało tańczy taniec odissi, teksty dramatyczne wylewają się w sposób nieprzewidywalny z ustalonych wcześniej form, dwadzieścia statystek w różnym wieku wygłasza chóralny poemat o rżnięciu, ja pyta kim jest ja, Organizacja Zarządzania Dobrem prywatyzuje uchodźców, dynamika płciowa pozostawia kobiecy i zmysłowy akcent, ale niestety przebieg spektaklu zakłócają prawicowi ekstremiści, a dostępu do teatru broni Krucjata Różańcowa. Tchórzostwo widza. Jelinek wypędza życie z teatru, a w całym tym scenicznym bałaganie krążą główne postacie dramatu. Lepiej jest wziąć ze sobą pejcz.
Mało tego: w lesie dzieją się rzeczy dziwne, dzikie i przewrotne („Do czego innego, kurwa, potrzebny jest las w Anglii?”, pyta retorycznie Butterworth). Brecht wykłada to klarownie: „Niech diabeł weźmie rozsądek!”. A zatem zamożna i pracowita mrówka daje konikowi polnemu dach nad głową i wyżywienie, żądając w zamian seksualnej dyspozycji dla siebie i innych, mężczyzna zmniejszony do rozmiarów krasnala odnajduje się w butelce po koniaku, przez niedopatrzenie otruci zostają synowie Jazona i Medei, Tejrezjasz oślepia elitę, zmultiplikowana Kasandra prowadzi popularny program rozrywkowy, Orestes zakłada ze swoim partnerem szkołę tańca, Fedra śpiewa hymn do słów Williama Blake’a, jakiś generał regularnie zjada mapę historyczną Europy, jednak przy podziale na kęsy respektuje jej dawne granice, a tradycja mityczna promieniuje sobie w planie bliskim, jak również dalekim, bo nie wie, że mit został zdegradowany. I jeszcze biesiadne spożywanie Szekspira, a u Moliera móżdżek przyprawiony masalą, przepiórki z pieca, szafran, sorbet, woda z Gangesu, leiszmanioza i gorączka dum-dum. Zasadniczo widz nie jest konieczny.
I co tu robić? Pozostaje tylko stymulować, irytować, ekscytować i rozwścieczać.Wojciech Kalaga
https://orcid.org/0000-0003-4874-9734
PS Numer ten ukazuje się pod gościnną redakcją dr hab. Eugenii Sojki z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Pragniemy także przypomnieć naszym Czytelnikom i Autorom, iż począwszy od numeru 40 (1/2020), „Er(r)go” stanie się pismem dwujęzycznym: będziemy publikować materiały w języku polskim i angielskim. -
ER(R)GO nr 38 (1/2019) - Dyskursy weg(etari)anizmuNr 38 (2019)
Er(r)go...,
czas na lewacką sałatę. Przede wszystkim sprawa zwierzęca, sprawa poważna: zwierzobójstwo, krzywda zwierząt i nasze moralne tchórzostwo, zinstytucjonalizowane zarzynanie, chów wertykalny, hodowla intensywna, żywe nie-życie zwierząt, hekatomba ptaków, w Azji kury palone na stosie, festiwale psiego mięsa w Chinach, deanimalizacja zwierząt i ontologiczna degradacja bytów zwierzęcych, zwierzęcy lumpenproletariat. W tle historyczny marsz zwykłych ludzi po zwierzęce białko i zwierzęta idące na rzeź, wszyscy równym krokiem. A przecież mięso zachowuje całe cierpienie.
Zwierzęta zadają nam pytania: Co jemy, gdy je jemy – Körper czy Leib? A zwierzęta pozaludzkie to „nieosobowe podmioty prawne” czy „rzeczy ruchome”? Ktoś się waha: może tofucznica zamiast jajecznicy? I różne próby odpowiedzi: wegetarianizm, semiwegetarianizm, fleksitarianizm, abolicjonizm, redukcjonizm, ingredientyzm, reduktarianizm, protopijny model postępu moralnego, wystopia, karnizm i neokarnizm, weganizm, cheating vegetarianism, lazy veganism, weganizm tożsamościowy, rewizyjny weganizm polityczny, weganizm bojkotowy, weganizm etyczny, czarny weganizm sióstr Ko, weganizm naiwny i w końcu, a jakże by inaczej, post-weganizm. Wszystko to w ogniu walki: z szowinizmem gatunkowym, z gatunkizmem, z niewolnictwem żywnościowym, z seksizmem, rasizmem, homofobią i klasizmem. Ktoś stwierdza: potrzebna filozofia czująca świat zamiast hermetycznej gadaniny. I oto nowe jest pytanie: bić albo nie bić?
Między tekstami i w nich dzieją się przeróżne rzeczy. Pięknoduchy estetyzują życie, biała klasa średnia zawłaszcza przestrzeń etycznego, w praktykach wegańskich uwidaczniają się etnocentryczne epistemologie ignorancji, mnożą się wege fora, weganie demonstrują moralną wyższość wobec nie-wegan, Realne staje się tym, co zawsze wraca do tego samego miejsca, „ale” dochodzi do głosu, podmiot zmaga się z dosłownością, wiersz walczy z infekcją myślenia zadaniowego, kobiety mieszkające bez partnera jedzą mniej mięsa, wyobraźnia somatyczna zwraca się ku temu, co gorące i suche, zwierzęta, litując się nad nieporadnością człowieka, oddają mu swoje ciało na pokarm, krowy bogatych zjadają chleb biednych, liczba osób niejedzących mięsa wzrasta, ale szympansy wolą owoce z robakiem, zaś w retoryce wegańskiej dominuje podejście postrasowe. Tymczasem Lacan zakazuje czegoś, co i tak jest niemożliwe, Freud dzieli bliźniego na dwie części, Henry Ford inspiruje się sposobem funkcjonowania rzeźni, Deleuze proponuje ideę mięsa uniwersalnego, Marvin Harris walczy o białko, Central Market, parodia wiejskiego targowiska, składa mitologiczną obietnicę, a jeden poeta przygląda się światu toczonemu przez klisze językowe i przebija się przez prozaiczność plastiku, ale ten nie daje się składni. Cotzee w Texasie jeździ na rowerze bez sandałów, nie uprawia socjalizmu ani wolnej miłości, nie bierze zimnych pryszniców i nie je mięsa, nawet żeberek i kurczaka. Ale pyta: cztery łapy z jednego niedźwiedzia: a co z resztą zwierza? I jeszcze: co myśli wół zaliczony bez żadnej konsultacji z nim do gatunku niższego niż niedźwiedź? Jak Hala Mięsna ma iść z duchem czasu?
Sztuka nie pozostaje w tyle. Akcjoniści Wiedeńscy powracają znów, by zjadać ekskrementy, kopulować ze zwierzętami, zarzynać, patroszyć i rozszarpywać. Huan ubrany w mięsny kombinezon przechadza się ulicami miasta, na obrazach kobiety i mężczyźni wiją się na podłodze wśród kawałków mięsa i gryzą surowe kawałki kurczaka, Jana Sterbak szyje sukienkę ze steków, Jannis Kounellis rozwiesza wzdłuż ścian na hakach kawały wołowiny, papież pojawia się na tle przepołowionego wołu, Heide Hatry powiada „Heide, ty świnio!”, a Lucien Freud po prostu jest mięsem. Mięso materiałem sztuki! – a bezdomni nie mają co jeść. Na szczęście w wierszach Bartczaka wyłania się nowa forma życia – szczeźnik – już nie człowiek ani nie zwierzę.
Różne inne byty i nie-byty nam w tym wszystkim towarzyszą: byt pośledni, byt wyklęty, choć nie żołnierz, kolonialność bytów, mięso bezofiarne, mięso czyste, mięso bezmięsne, 101,4 kg mięsa na osobę, kapitalizm ze zwierzęcą twarzą, tajne wojny wegańskie, stosunek babci do jedzenia, mięsne konotacje męskości, wszystkożerca (wszystko?), 100 słynnych czarnych wegan, bawełna – nieetyczny produkt wegański, „okruchy filozoficzne o kotach”, mięsożerność podmiotowości, człowiek etnoklasowy, nieposłuszeństwo epistemologiczne i ontologiczne, owo-lakto-mięsny nadmiar, kobiety – agentki zmiany, technicznie drukowanie mięsa, nasza potencjalna nie nieludzkość, wewnętrzne życie zwierząt, aktywna ignorancja, realistyczne utopie, celebrytyzacja weganizmu, sploty metodologiczne. Może to byty nie-byty wątpliwe, ale jeden fakt nadal pozostaje bezsporny: fakt mięsożerny.
Fakt mięsożerny! Fakt mięsożerny! Fakt mięsożerny!
Wojciech Kalaga
https://orcid.org/0000-0003-4874-9734P.S. Pragniemy poinformować naszych Czytelników i Autorów, iż począwszy od numeru 40 (1/2020) „Er(r)go” stanie się pismem dwujęzycznym: będziemy publikować materiały w języku polskim i angielskim. Zwiastunem tych nadchodzących zmian jest okładka tego numeru.
-
ER(R)GO nr 37 (2/2018) - maska/pseudonim/awatarNr 37 (2018)
Er(r)go…,czas masek, które chowamy w zanadrzu. Nie, raczej: które nas chowają w zanadrzu. A za nimi plączą się i skrywają tożsamości: tożsamość narodowa, tożsamość trędowatych, tożsamość prawdziwa, tożsamość szaleńców, heroiczna tożsamość narodowo-romantyczna, tożsamość żydowska, tożsamość sieciowa, tożsamość zwielokrotniona, tożsamość europejska, tożsamość nomadyczna, tożsamość własna, tożsamość ze stanów przejściowych, tożsamość mnoga, tożsamość posthumanistyczna, tożsamość gracza, tożsamość probabilistyczna jako wynik biomedykalizacji. Otwierające się i zamykające drzwi między jaźniami. Ja wewnętrzne i ja zewnętrze. A śmierć? Śmierć to też tylko drzwi.
Na szczęście są jeszcze ciało i wspólne przebieranki – co zasłonić, co ukryć? Nagiego ciała nie da się łatwo poskromić, bowiem z natury jest niedomknięte, kapryśne i irracjonalne. Z pomocą przychodzi nam wojsko – idealnie zsynchronizowani kaprale, specjaliści od wódki, kopulacji i nagłej śmierci. Ach, ta kruchość nagich, efemerycznych ciał żołnierskich, te żołnierskie pośladki; a jednak to tylko żywe archiwa wyuczonych gestów. Biopolityka i biowładza: ciało prywatne przeistacza się w publiczne, a mimo to pięciu Cezarych w strojach sportowych staje przed komisją w pogoni za niedoścignioną kategorią A. Wszystko to między teatrem, baletem a poligonem.
W międzyczasie trwa dyskusja między Id a Superego, rzeczywistość fermentuje sobie, by stać się panmaskaradą, a panironia emanuje z monistycznej substancji, głębia zasłania powierzchnię, secular humanism lustruje się i kwestionuje, czyniąc wysiłek niebinarnego bycia „pomiędzy”, Tłuja masturbuje się na śmietniku, Pan defekuje w zdziczałym ogrodzie, a niepełnosprawny umysłowo filozof perypatetyczny przechadza się wśród drohobyckiej młodzieży. Kapłan nie wierzy w swoją religię i kradnie pieniądze kochanki na wódkę, wybitni artyści oferują wydmuszkę, Schulz jako płynna autorska substancja stoi przed (rozbitym) lustrem, potem pisze i zakrywa, tu i ówdzie pałętają się marni nosiciele katarynek, antecedensy mają swoje „konsekwencje, które tłoczą się ciasno, następują sobie na pięty bez przerwy i bez luki”, pacjent nr 23 cicho snuje swą opowieść a potem krzyczy coś do łajdaków, płynna substancja naśmiewa się z maski, Thoreau bawi się w dom, żelazny kapitał ducha nie przynosi procentów, polaryzują się wartości estetyczne, postsekularne wyznania wiary pozostają niepewne, pełne blizn i niejednoznaczne, nadal trwa gra wewnętrznego piękna i zewnętrznej brzydoty. A granice człowieczeństwa przesuwają się i przesuwają.
Pośród tych opowieści przeróżne wędrują charaktery: zamaskowani mściciele, nietoperze i pająki, budowle z oparów i szmat, awatar Thoreau, bohaterowie liminalni, krwionośny system semiotyczny, bezkres potencjalnej semiozy, nowotworowe rozrosty chaotycznych potencjalności i ciemne, życiodajne łono, Schulz-herezjarcha, dumni przysmażacze Żydów, Henri Michaux jako paliwo dla wywodu (brrr!), klony, awatary, świadoma sztuczna inteligencja, genetycznie zmodyfikowane mutanty, twarz wyjałowiona z płci, jednostki oddzielone od właściwej dla nich czasoprzestrzeni, mozaika puentylistyczna, krnąbrne dziecko zachłyśniętej modernizmem epoki Taishō, karzeł jako piękne i fascynujące monstrum, karzeł w nas samych, japońskie wodniki: kappy i nadkappy, bezimienna mgławica, awatar nicości, która zawiera w sobie obietnicę wszystkiego, uwierający brak opracowań na temat karła (oj, uwierający!), hybrydowa psychika, podmiotowość probabilistyczna, dusze jak chmury, średnio antropoidalne istoty, boskie pulsacje odpływu i przypływu, maska performatywna, garby wygnania, negatyw człowieka prawego, religijny fundamentalizm i świecki umysł, szantaż Oświecenia, Żyd przebrany za Żyda, kalumnie, postarzałe plecy żydowskiego dziecka, neurasteniczne plecy z koroną garbu, dieta multimediów, konflacja odgórna i konflacja oddolna, cokolwiek to może znaczyć, medykalizacja dzieciństwa, afazja mieszana jako utrata maski, lisia fizjonomia ojca, fanatycznie dialektyczne myślenie, dobrowolna eugenika, opresyjność historii i postępu, archetypiczne znaczenie piwnicy i nadmarioneta.
Co za czasy! Czas mechanistyczny, czas linearny, czas ludzki, czas fizyki, czas ewolucyjny, czas cyfrowy, czas skompresowany, cyber-czas, czas sieci, cyfroczas, teraz-czas, czas pusty, czas mesjanistyczny, mityczny czas Wielkiego Powrotu – powrót różnicy i przypadku, a ostatecznie wieczna teraźniejszość. Tymczasem podmiot jest nagi.
Ktoś krzyczy: „Bez kostiumu jestem niczym!”. A my?
Wojciech Kalaga -
ER(R)GO nr 36 (1/2018) - utopie/iluzje/pragnienia (pod redakcją gościnną Beaty Wojewody)Nr 36 (2018)
Er(r)go… ,ou-topos, nie-miejsce, a może eu-topos, dobre miejsce? W każdym razie utopia, albo też kontrutopia, antyutopia, dystopia, technoutopia, uchronia, metatopia, allotopia i wreszcie komputopia. I jeszcze ekotopia jako świat tylko możliwie dobry, a na tym nie koniec, bo także multimedialna symulacja jako utopia – mentalne zapętlenia ludzkości w utopotezji, nie-miejscach, w bez-czasie, w próżni, nieskończoności
i nieograniczoności, krótko mówiąc, komputerowa narkotyzacja. Taka to nasza technocodzienność: przesunięcia ontologiczne, transwersalne przenikanie się wirtualności i realności, brak ochoty na wyjście z kreacji, deterytorializacja utopii. A wcześniej utopijne futurospazmy futurystów: sempre in avanti, piękno szybkości, ryczący samochód pędzący po taśmie karabinu maszynowego, nienasycone dworce kolejowe, szerokopierśne lokomotywy i lot ślizgowy aeroplanów. A później antropologicznie niepewny Baudrillard: „jestem w końcu człowiekiem
czy maszyną?” pyta.Fundamentalistyczny, uzurpacyjny, toksyczny, utopizm (proszę nie mylić go z utopianizmem) i jego dwie Nieznośności. Instytucjonalizacja moralności, tropienie przeciwników i zwieranie szeregów. A utopista? Niedorzeczny krawiec, który przykrawa klienta zamiast materiału.
Myśl naukowa uderza w kulturę, a Lem z tego korzysta: wzmacniacz inteligencji, maszyna gnostyczna, fantomatyczny generator i producent świata, teletaktor, wszechplanetarny superfantomat, cyberdyktatura, ale nie proletariatu, fantomatyczne rozpasanie: onanizm odśrodkowy i technika ułatwionej rozkoszy, a w efekcie sfantomatyzowane społeczeństwo – łechtanie próżności, wyrzynanie wrogów, maltretowanie podwładnych, krwawa dyktatura i samozniszczenia awatara albo przesiadanie się do innego ciała, poprawiania, retuszowania, fałszowania
mózgu, cerebromatyczne zabójstwa, a pośród tego wszystkiego pan Smith. Utopie korporacyjne – co za typy! Korporanci, Czystokrwiści, Konsumenci, Fabrykanci, Adamowie i Ewy, plebsszczury, Ogrodnicy. Świat Złowszechny, kasty i warstwy, Plebsopolie i Kompleksy, bezwodny potop, korporacjobójstwo, recykling klonów, a Fabrykantki spożywają Amnezjadę i Stymulinę.Groźna sprawa – HE (human enhancement) – ktoś chce nas udoskonalić! Majsterkowanie ontologiczne: co tu w nas ulepszyć, co by jeszcze poprawić? To ci transhumaniści każą nam nakręcać nasze sprężyny, śrubować nas samych. Zarejestrowany człowiek-cyborg słyszy kolory, a gdzie posthumanistyczna godność? Wielkie wizje czy pragmatyzm? Teoria zbawienia, świat pozadoczesny, nie-miejsce, które istnieje, pedagogika cnotliwego życia, sankcja eschatologiczna, życie wieczne, mentalność ucieczkowa, samozbawienie. A może inżynieria cząstkowa: stwórzmy sobie obywatela aktywnego, krytycznego, zaciekawionego, zdolnego do przeciwstawiania się władzy i presji środowiskowej i oszacujmy swoją niemoc.
Jesteśmy głodni. A wolność? „Wolność! Tej zjeść się nie da!”.Udajemy się na Śląsk, a tam zmityzowany symbol kuturowy – czynszowe koszary familoków – ale też Arkadia: ludzka, higieniczna utopia Giszowca, utopia wcielona w życie, robotnicze szczęście na co dzień (choć samotni mężczyźni wypchnięci do domu kawalera), natura, rozsądek, ład, harmonia i wygoda. Ale i Arkadię trzeba sprzątać, nawet prewet i gnojownię.
I (re)konstruowanie Śląska: biografia Horsta Bienka jako destylat. Bienek między metafizycznymi pejzażami i protokołami z Auschwitz, Bienka warsztat poetologiczny, modernistyczny kosmos tekstualny i strategie tekstualizacyjne, polifonicznie otwarte tekstury, iluzje referencjalnej autentyczności, poetycki realizm, opowiadanie nieopowiadalnego Shoa, kapo, rzężenie mężczyzny i zapach jaśminu. Heimatliteratur i zawodowi wypędzeni. Bienek (s)twarza się w sobąpisaniu a homoerotyczne podniecenie ucieka w trzecią osobę. (Auto[r])biograficzne (o)pisania i narracyjna gra pomyłek.
W Ameryce nieżyjący już Fuller, architekt rzeczy w ruchu, powiela duszę wszechświata: dymaxionowy środek transportu, dymaxionowe domy i ich kosmiczna świadomość, dymaxionowa mapa i trzy święte: święta geometria, święta technologia, święta sekularność świata.
A jeszcze tu i ówdzie: kontrfinalność rozumu, błogosławiona prawda, ślepota utopii technicznej, osobowości bez ciała, homo fantomaticus, homo hierarchicus, Człowiek-my. I dzisiejsza moda na etykę: utopijność etyki wartości, etyka cnót, utopijny etyczny heroizm, totalizm aksjologiczny, imperatyw hedonistyczny, moc wartości, autonomiczne sumienie, dwadzieścia pięć wizji idealnego społeczeństwa, wyzwolone zniewolenie, jarzmo powolności, architektura opresji, cień miasta wymarłego, kapitalizm kognitywny, wirtualne habitaty, obsceniczny nadmiar
widzialności.Nieznośna utopijność utopizmu.
Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 35 (2/2017) - kanon/ideologia/wartośćNr 35 (2017)
Er(r)go…
wojny o kanon: ponadczasowa mądrość czy legitymizacja społecznego porządku? Kanon gwarantuje i symbolicznie przedstawia wyobrażoną wspólnotę narodu oraz jej uniwersalne humanistyczne wartości – oto potencjał bojowy kultury. Spivak: „Kanony zabezpieczają instytucje w takim samym stopniu, w jakim instytucje zabezpieczają kanony”. Hermeneutyka podejrzliwości i selektywna tradycja kanonu, a trzeba jeszcze domieszać trochę sprawiedliwości społecznej. Indianie odrzucają racjonalizm i linearność, potrzebne zatem redefinicje i zmiany paradygmatu. Może kanon jako dialog międzykulturowy: biały Amerykanin, narracje niewolników i ekosystemiczna, nieantropocentryczna wizja świata Indian, a jeszcze płeć, inne rasy, mieszanki, różnorodność, mniejszości i Jhumpa Lahiri. A co z estetyką? Etyką? Najlepiej zastąpić kanon kanonem, ale nie wygładzać szorstkiego ziarna historii i polityki. Synchroniczne i diachroniczne pomnażanie kanonu.
A dalej wyjścia Różewicza: poza zbiorowość, poza pojedynczość, poza awangardę, z siebie w nic. I powroty. Różewicz autoteliczny, nieokreślony, nieuchwytny. Znikanie ponawiane i nieostateczne. Różewiczowski recykling i wstrząsająco młodzi poeci. Różewicz jako litera poetyckiego alfabetu i paradoksalny rygorysta, i jeszcze realista, i moralista, i rozwalacz kanonów, wędrowiec po przestrzeniach kanonów odwróconych. A w końcu i tak „wyjścia nie ma”. Jest poezja śmietników. A poezja w ogóle jadalna czy nie? Baśniowe rejestry i glokalizacja baśni. Czy baśnie mają swój kanon? Kanon baśniowy czy wzorzec baśniowy? Baśniowe narracje i renarracje. Jaś i Małgosia, Czerwony Kapturek i Królewna Śnieżka hasają w kanonie. Czerwony Kapturek ginie i pokonuje dwa wilki. Teściowa pożera potomstwo Śpiącej Królewny, ojciec zmusza Kopciuszka, by go poślubiła, gołąbki wydziobują po jednym (tylko) oku jej siostrom, Małgosia dźga babę nożem, a Jaś nakłania olbrzyma, by poderżnął gardła swoim dzieciom i w końcu może zostać SS-manem. A ostatecznie na baśniach można zarobić.
Czym czuć byt? Lepiej chyba nie wąchać. Cibulka z zabandażowanym członkiem – twórczość nieokiełznana. Pierwotny eksces, danse macabre, autoagresja, obscenia, ikonoklazm, skatologia, zabijanie zwierząt. Kop w dupę zboczonych krasnali i bitwa na knedle w Wiedniu. Zakaz monogamii. Morderstwo jest sztuką; ktoś zarzyna w łóżku świnię. Oglądamy sobie landszaft mitycznej krainy szczęśliwości z brunatną przeszłością. Orgia jako sakrament egzystencji. Wizualna gramatyka – ciało jako zamiar, zdarzenie, skutek. A dusza?
Czy żaby posiadają duszę? Czy dusza ma płeć? Estetyzacja kobiety, która nie zna metafizyki. Bystre umysły kobiet – ignorancja nie prowadzi do zbawienia. Mieć czas czy go przeżywać?
Uprzestrzennienie czasu i uczasowienie przestrzeni. Kultura nanosekundy – sieć jako odczasowiona następczyni zegara; wieczna teraźniejszość; czas jako zamrożona rzeka. A w węźle opowieści bohater może spotkać samego siebie. Jak nagrać taśmę dla swego młodszego ja i to młodsze ja ostrzegać? Rygorystyczna logika w niemożliwej fabule, a podmiot – przetasowana sterta zdjęć. Cliffordowska etyka przekonań, ewidencjalizm, epistemiczna śmiałość, przekonania, nadprzekonania, podprzekonania, ei incumbit probatio qui dicit, non qui negat, skok alpinisty nad przepaścią i zbawienie ludzkości na Ziemi. Kanon gier komputerowych; gier dobrych nie trzeba ratować, bo uratują się same, gier słabych ratować nie należy. Dziwne: utwór, stając się kanonem, umiera i przestaje istnieć; utwór nie należący do kanonu umiera i przestaje istnieć. Iluzje wyboru.
Wojciech Kalaga -
ER(R)GO nr 34 (1/2017) - literaturoznawstwo (w) przyszłości (pod redakcją gościnną Adriana Glenia)Nr 34 (2017)
Errgo…,trudne, trudne czasy dla humanistyki, która „wątła i rozdwojona w sobie”, trudne dla literaturoznawstwa, co siedzi w „ontologicznym gorsecie”. No i impas teoretyczny: pytanie o potencjał epistemologiczny paradygmatu poststrukturalistycznego. Pożegnanie z Derridą? Teoria francuska – amerykański konstrukt. Jak myśleć: w przód czy wstecz? A Nietzschego najlepiej potraktować Nietzschem. „Prozopopeja cudzej mowy” wprowadza nas czy wyprowadza z humanistyki?
Zwroty, zmiany paradygmatów, zwroty, powroty – z korektą – a najlepiej odwrót od wszelkich zwrotów i powrót do filologii. Rośnie apetyt na filologię i uważne czytanie. Czytać, trzeba czytać i obserwować teksty w świecie. Ale tu spór o lekturową odległość – jakie czytanie lepsze? Bliskie, dalekie, a może średniodystansowe? I jak odróżnić literaturę od opisu zjawiska erozji gleby w Nebrasce? Zapytać Eagletona. A jeśli interpretacja to przejaw naiwności i egzaltacji? Zatem literaturoznawstwo do dzieła! Do dzieła jako tekstu-procesu, a nie tylko tekstu-rezultatu, do pisania, a nie tylko pisarstwa. I tu przyjemność przed-tekstu, czyli obcowanie z brulionem, a wokół pra-utwory, rzuty brulionowe, brulionowe pre-inkarnacje tekstu, brulionowy close reading, studiowanie brulionu, brulionowa historia tekstu, badania meta-brulionowe i polskie studia brulionowe. Genetyka tekstu i genetyka druków; przypływy i odpływy znaczeń, hermeneutyka inwencji, ustalenia niepewne. Odpowiedzialność „ja-które-czyta”w stosunku do „ja-które-jest-czytane”.
Tymczasem śmierć krytyka-profesjonalisty, bo któż dzisiaj potrzebuje krytyki literackiej? Społeczna zbędność? Gdzie krytycy, którzy rozumieją swoje zadanie metafizycznie – jako służenie słowu Innego? W ich miejsce profesjonalizm słaby. Uwiąd komunikacji literackiej, zalew dzieł literaturopodobnych, pauperyzacja kompetencji odbiorców. A więc idiom luzu (dla mas) czy głos refleksji? „Żwawy trup” w szarej strefie pomiędzy rynkiem a uniwersytetem. Wyzwolenie? A w końcu i tak „powrót centrali”.
Narodziny autora, kiedyż to było? I teraz, po śmierci, autor wreszcie powrócił (a zabójca od lat w grobie). Można już podglądać pisarza w zamkniętym pokoju, jak w psychologiczno-antropologicznym laboratorium i poszukiwać uniwersalnych praw ludzkiej kreatywności. Ale trzeba uważać: archiwum po śmierci to nie pracownia; pracownia zawsze jest w ruchu. Herberta zapisy słupkowe i „rozpinanie wielkiej paraboli”, pięć luźnych kartek, Rodzina Nepenthes i Linneusz, a wcześniej notatnik. „Rewizyjny bezmiar” archiwum Virginii Woolf. McLuhan, Gutenberg i człowiek typograficzny. Paczkowane dawki filozofii, książka jako urządzenie wielce problematyczne i fatalne medium. McLuhan rozmawia z dziennikarzem z „Playboya” a Pascal kładzie się na gutenbergowskim łożu Prokrusta, by torturować swego ducha. Człowiek cząstkowy, rozczłonkowany przez alfabet, poszatkowany przez druk na kawałki. Strumienie wiedzy, jak moszcz winny, spływają spod prasy (drukarskiej oczywiście).
A tu i ówdzie absolutyzm symboliczny, dogmatyzm teoretyczny, nadzieja na ocalenie imienia własnego, kulturowe rekontekstualizacje, młoda mężatka i absurdalne pomyłki interpretacyjne, kulturowe studia nad prawem autorskim, doksa jako głos ludu, zmedializowany i zmediatyzowany umysł don Kichota, sztuka analizy utworów literackich jak taniec ludowy, bo na wymarciu, czytelnik suwerenny, różowa piratka i pochwała bez-produktywności. A podmiot jedzie sobie ze Śląska do Warszawy przez Ustrzyki Dolne.
Numer ten ukazuje się pod gościnną redakcją dra hab. Adriana Glenia z Uniwersytetu Opolskiego.
Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 33 (2/2016) - dźwięki/pauzy/ciszeNr 33 (2016)
Er(r)go…,
fiasko mowy – prosimy zachować ciszę, bo cisza jest skarbnicą dźwięków, ich nasyceniem, kumulacją brzmień. A dalej: cisza aktywna, energia ciszy, cisza dźwięków, język poetycki jako muzyka ciszy, pejzaż dźwięku, milczenie roślin, performatywność ciszy. Wnikając w ciszę, docieramy do dźwiękowego świata i do wszystkiego, co ciszą nie jest: intonarumori – rumorarmonio, ululatori, rombator, scoppiatori, sibilatori. Szmery, szumy, hałasy, stuki, zgrzytów wycie, jęki, śmiechy, głosy ludzi i zwierząt, warkot, łoskot, huk, trzaski, skrzypienia, szurania, tarcia, świsty, syki, sapania, piknięcia i puknięcia, muzyka maszyn, brzmieniowe akordy słów, harmonia szmerów, wibracje i rezonowanie, dźwięki niechciane. Nicowanie obecności i nieobecności – fizjologia wewnętrzna, niema dramatyzacja serca i oddechu: szumy, jęknięcia, wdechy i wydechy, periodyczne pulsy. Jęknięcia, chrząknięcia, gruchanie, świsty i dmuchnięcia, ciche uderzenia górnej i dolnej wargi śpiewaczki, ciche pocieranie korpusu instrumentu.
Cisza zmienia się w grzmot. Hałas industrialny: maszyny brzmią, świszczą, wyją, huczą, łomocą, sapią, syczą, gwiżdżą, dzwonią, kują, jazgoczą, świdrują, zgrzytają, kłapią, biją, warkoczą, szumią. Muzyka jako efekt ciszy – to cisza jest tym, co daje siłę dźwiękom, czyni ciemność mniej głuchą, gdy najmniejszy szmer staje się zjawą. Milczący fortepian – sztuka hałasów i 4’33”. I kilka postaci: Gerard Manley Hopkins, Salvatore Sciarrino, John Cage, Jacques Lacan, Arnold Schoenberg, Wassily Kandinsky, Maria Pappenheim, Anna O., Georges Bataille, Maurice Blanchot, Michel Leris, Colette Peignot, Francesca Woodman, Bracha L. Ettinger, Tres, Dan Geva, Noit Geva, Gillian Wearing. Muzak. Audiosfera komunizmu: śpiewające, mistyczne ciało kolektywu, trąbka w rękach zetempowca, bzyczenie much, bełkot wroga. Na dodatek głos jako obiekt kazirodczy. Transcendencja dźwięków otoczenia, dzwonienie w uszach, tinnitus, muzyczny rollercoaster, marsz żałobny na pogrzeb głuchego, sekunda tak pełna, że nie mieści się w półgodzinie, dźwięk jako rozdźwięk, dźwiękowość naszego ciała, szum gestu, hałas przedmiotów, elektroniczny jazgot i zgiełk, pętle muzyczne, bębnienie palcami, recitale od-tworzenia, Rauty Zmian Nastrojów i w końcu balsamowanie dźwiękiem.
Przyjaźń jako cisza; cisza, która mówi, aby lepiej się ukryć, przytłumiony i poszarzały sweter, niedźwiękowy potok słów, czytanie uchem, słuchanie różnicy, słyszenie siebie. Trzeba wyjść poza granice pięciolinii. Milczenie i przemilczenie. Cisza jako władza i jako forma kształcenia ciał, uciszanie budynków, wysysanie dźwięków.
Tacet. Cisza nie istnieje. „W absolutnej ciszy każdy w końcu coś usłyszy”. Co słyszę?
Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 32 (1/2016) - liberatura (pod redakcją gościnną Katarzyny Bazarnik)Nr 32 (2016)
Errgo…,
LIBERATURA – żadnej tu nie ma literówki, ale jest i książka (liber) i wolność (liber, wolny), wolność książki (stronicy, litery) do tworzenia znaczeń wypływających z materii, „pegaz trojański liberatury”. B zamiast t przywraca wartość pojedynczej literze, jak kapitalik Boga i mała literka diabła w „Bóg i diabeł”.
Rodzaj, gatunek, Gatunek czy trans-gatunek? Słowo hybryda i hybrydyczna lite-libe-ratura: brzemienna w znaczenia fizyczność materiału i semantyka słowa. Semantyka i niewerbalność, dotyk i wizualność, dzieło totalne. Proto- i liberatura: Sterne, Herbert, Mallarmé, Czycz, Johnson, Oulipo, Queneau, Perec, Fajfer, Bazarnik, Nowakowski, Danielewski i inni. Ołtarz, Tristram Shandy, Sto tysięcy miliardów wierszy, Życie instrukcja obsługi, Nieszczęśni, Samotna żona, Nieopisanie świata, Ulica Sienkiewicza, Okaleczenie, Oka-leczenie, Opatrzenie, (O)patrzenie i inne. Przenikające się przestrzenie: przestrzeń przedstawiona, świat przedstawiony, przestrzeń ikoniczna, świat liter, czerni i bieli, a wszytko to w semiosferze, gdzie granica nie oddziela, a łączy, a porządek temporalny wiąże się z przestrzennym, linearność z symultanicznością, przypadek z koniecznością. Typografia kinetyczna, dynamiczna, rozszerzona, temporalna. Przede wszystkim jednak ciało książki, ciało do czytania wzrokiem, słuchem i dotykiem. Politeksty, wieloteksty. Cielesność znaczenia, uksiążkowienie świata, utekstowienie (ciała) książki, wewnętrzna struktura wpisana w materialny kształt utworu. Papier i tworzywo jako skóra i kości, kształt i format jako postura; trzeba rozciąć kartki, dotrzeć do złotej nici wiążącej tekst widzialny i niewidzialny. Emanacje.
Dwa porządki ontologiczne – intencjonalny i materialny – mnożą aporetyczności czytelniczego doświadczenia. Czytanie czy przeżywanie? Raczej lektura polisensoryczna czyli czytanie wielozmysłowe. Koniec czytelnika apollińskiego, koniec dionizyjskigo – czas czytelnika aleatorycznego, pławiącego się w aporiach. Co dalej? Romans sztuki słowa z elektroniką: literatura, liberatura, e-literatura, e-liberatura. Zwrot interfejsologiczny, typograficzne synestezje, a my już wyzwoleni z dyktatury wzroku. Dyktatura nowych technologii, multimediów, nowych mediów, rzeczywistości wirtualnej, technotekstu, tekstu rozumianego jako instrument? I oczywiście potrzeba „innej hermeneutyki” – maszerujemy od hermeneutyki znaków lingwistycznych ku hermeneutyce znaków intermedialnych, interaktywnych i przetwarzanych. Transmedialna liberackość jako chleb nasz powszedni? Na szczęście jednak „jeszcze książka nie umarła, nie wszystko da się złowić w Sieć” (Fajfer).Numer ten ukazuje się pod gościnną redakcją dr Katarzyny Bazarnik z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 31 (2/2015) - rosyjska teoria literatury (pod redakcją gościnną Piotra Fasta)Nr 31 (2015)
Er(r)go… ,
Rosja współczesna – ale tylko teoretycznoliteracka – od środka i z zewnątrz. Perspektywy wewnętrzne, ale też tartuskie, tallińskie i zachodnie.
Jeśli Rosja teoretycznoliteracka, to oczywiście Bachtin i to, co po nim. Naukowe odzwierciedlanie rzeczywistości? Impulsy przeciw sceptycyzmowi poststrukturalistów? Algorytmy i wzorcowe analizy podstawowych rodzajów literackich? Paradygmaty artyzmu? Narratologia: aktanty, obrazy świata, punkty widzenia, jednokrotność, fraktalność, wariantywność, stadialność itp., a także neoretoryka przeciw postmodernistycznej chaotyzacji kultury. Jednak też przedmiot estetyczny obleczony w milczenie, estetyka adresowania i wzrost znaczenia trzeciego, dyskurs odpowiedzialności, długie trwanie, wielki czas, wielki dialog, pamięć gatunku i inne ślady Bachtina.
Poza tym jak zwykle spory o naturę dyskursów: czy filozofia jest Innym literatury czy też dochodzi do przemiany Innego w nie-Inne; filozofia jako strefa ochronna dialektyki, literatura jako królestwo dwuznaczności; tajemnica literatury jako armatniego mięsa czytelniczego. Filologiczność filozofii i tekstowy głód filozofa filologicznego; filologia jako tekst o tekście, filozofia jako tekst o myśleniu jako nie-tekście. Czy jednakowoż teksty nie myślą? Hipoteza trickstera i jego obraz pierwotny, a także doktor Żywago, Myszkin, Raskolnikow, Strelnikow, Bezuchow i Bołkoński w różnych konfiguracjach. Hegel i Kant w głębokich strukturach rosyjskiego myślenia, Bachtin i Lotman na powierzchni; filozof jako zjadacz przypraw, twórca jako torreador.
Prześwity poststrukturalizmu i przejawy naukowego antyfundamentalizmu: dekonstruktywizm, badania kulturowe i intertekstualne, krytyka feministyczna i genderowa, nowy historyzm, postkolonializm. Metodologia postkolonialna a post-sowiecki subaltern; postkolonialność bez kolonizacji; ludzie transdiasporalni i wewnętrzni Inni; i imperatyw: dekolonizacja postkolonializmu – desowietyzacja postsowietyzmu. Awangarda i pragmatyka oraz ich kontekstowa korrida, temporalny nonsens postmodernizmu, rosyjski postmodernizm jako paralogiczny kompromis diady i triady i jako omlet zrobiony bez rozbijania jajek. Dekonstruktywizm i hańba autora, nieuchronna niepojętność czytelnika, swoje słowo przeżywane jako cudze, estetyka walczącej bierności i siła postmodernisty w kobiecej logice. Granice postmodernistycznej gry jako perforowana taśma wybuchów; 11 września – zemsta realności, autentyczności, niepowtarzalności; stan zerowy. Znaki wysadzają w powietrze znakowość. Kulturowe eksplozje: transkulturowość zamiast wielokulturowości; samobójcze eksplozje kultur.
Wybuchowa aporia i paralogia nieprzedstawialnego w przedstawieniu, życie śmieci po śmierci, śmieci jako strefa między pamięcią i zapomnieniem, modelowanie chaosu i chaos uporządkowany. Poszukiwanie głąba: paradygmat kapusty i paradygmat cebuli. Życie i ekskrementy, szalet jako dom. Bankructwo sowietologii. I oczywiście wątki ofiarnicze.
A także Rosja, a już nie-Rosja. Estońska semiotyka w Tartu i Tallinnie nadal czerpiąca z Łotmanowskiego geniuszu i kontynuująca (w Tartu) swoje Trudy w sferze semiotycznych systemów. Jej wpływy na Wschodzie i Zachodzie i dylematy po odejściu Łotmana.
Numer ten ukazuje się pod gościnną redakcją profesora Piotra Fasta z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Wojciech Kalaga -
ER(R)GO nr 30 (1/2015) - czeska teoria literatury (pod gościnną redakcją Libora Martinka)Nr 30 (2015)
Er(r)go…,
czeska teoria literatury, a więc przede wszystkim powrót do światów możliwych. Fikcjonalność i narracja. Relacje znak – świat, znak – użytkownik a między nimi problem fikcyjności. Fikcja jako przedłużenie dziecięcych gier w dorosłości? Czy możemy uciec od naszego języka? Jeden świat, czy wiele światów? Światy totalne czy małe? Aktualizm czy posybilizm? W rezultacie konkluzja: istnienie fikcyjne nie jest jednolite, “egzystować fikcyjnie oznacza egzystować na różne sposoby, w różnych systemach i w różnych stopniach” (Doležel). A co na to Mukařovský, Szkoła Praska i Ingarden? Rzeczywistość intencjonalna i rzeczywistość transcendentalna; quasi-rzeczywistość, świat przedstawiony a kwestia odniesienia, „kontekst świata zewnętrznego” (Vodička). Rzeczywistość literacka jako znak odnoszący się do rzeczywistości realnej; ontologiczna spójność świata a prawdziwość „świata wymyślonego”. Światy zmieszane. Heterocosmica.Z jednej strony zatem wszelkie światy kreowane i autonomia dzieła literackiego, z drugiej jednak jego normatywność i performatywność nakierowana na świat rzeczywisty. Także w służbie poprawności politycznej? A zatem rehabilitacja mimesis w kontekście światów możliwych. Pseudomimesis jako imitacja fikcji; zanurzanie fikcji w rzeczywistości; denaturalizacja fikcji. Postać jako miejsce do naśladowania – uleganie efektom fikcji. Podwójny Barthes. Czytelnik i postać jako lunatycy literatury.
Mukařovský raz jeszcze – mereologicznie i holistycznie, czyli części i stosunki, a w rezultacie struktura. Przedtem jednak Leibnitz i stosunek strukturyzowanych całości i ich części, holizm i całość Smutsa jako uogólniona struktura rzeczywistości. Struktury Mukařovskiego jako synteza myślenia mereologicznego i holistycznego z heglowskim idealizmem.
I wreszcie sprawy bardziej szczegółowe, czeskie i nie-czeskie: monolog wewnętrzny w czeskiej literaturze narracyjnej, nowe media, Internet, World Wide Web, e-mail, sms a czeski dyskurs literacki, postetniczność Ameryki i interwencyjne dyskursy postkolonializmu oraz gwałcenie Becketta.
Numer ten ukazuje się pod gościnną redakcją profesora Libora Martinka z Uniwersytetu w Opawie i Uniwersytetu Wrocławskiego.
Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 29 (2/2014) - lęki cywilizacjiNr 29 (2014)
Er(r)go… ,
… cywilizacja – postęp i porządek – jako źródło lęku. Paradoksalnie, cywilizacja chroni nas przed lękiem, niwelując zagrożenia ze strony natury, ale jednocześnie potęguje lęk, tworząc zagrożenia wypływające z niej samej. Okiełznawszy przeciwności natury, człowiek staje przed przeciwnościami wypływającymi z jego własnych dzieł i ideologii; każdy wysiłek, by uzyskać ekwilibrium, powoduje nowe rysy i pęknięcia, w które wrastają niepokój, trwoga i lęk.Errgo, wytrącenie, niestabilność, spiralne upadanie w głąb nagiego życia, homo anxius między „ponurą nauką o naturze” a „stworzonościowym lękiem” zastygłym w melancholię; człowiek jako wyrzutek macochy natury, czułej opiekunki innych stworzeń, a jednocześnie radosne świętowanie Marksa. Brak i nadmiar, wino i ocet Freuda. Lęk i trwoga Heideggera: trwoga jako ontologiczna rama lęku – „przed czym lęku”, „lękania się” i „o co lęku”. Jak prestruktura rozumienia ma się do Angst? Przestrach, groza, przerażenie. Bycie-w-świecie jako ucieczka od nieuchronności istnienia w lęku? Unheimlich.
Strach i lęk, narcystyczny odruch popadania w przerażenie: gdy brak obiektu strachu, ten przeradza się w lęk. Zatem Kierkegaard: nicość, źródło możliwości możliwości, jako przyczyna lęku – w obliczu otchłani wyboru. Uciekać zatem od lęku czy wyjść mu mądrze na przeciw? I dlaczego musimy ciągle zmieniać maski? Bo autentyczność jest formą spektaklu? Tu pojawia się złowrogi obiekt a. Sobowtór doskonały pojawia się w lustrze: rozkosz i identyfikacja ekskrementalna; struktura lustrzanego odbicia jako formuła współczesnego nihilizmu. Lęk, kastracja, rana kastracyjna, jouissance dodana i dostęp do rozkoszy – sobowtór jako tej rozkoszy dysponent. Wymóg rozkoszy jedynym nakazem władzy nad-Ja i w rezultacie wszechobecny lęk. Tłum i wzbudzanie lęku – swawolna wibracja zbiorowości. Dyktatury Führerów. Adolf Hitler, enfant terrible, bawiący się klockami – wysublimowane chwile poetyckie. Myślenie utopijne perwersyjną zabawą intelektualną przemieniania lęku w pozory wspólnotowej miłości. Ekologiczność Deweya i pastoralistyczne lęki neopragmatystów; somaestetyka i to, co pozaludzkie. Tekstualizm, literatura jako Inny filozofii a lęki liberalnej ironistki Rorty’ego. Strach przed technologią, paranoiczny neoluddyzm, Apokalipsa św. Jana i teorie spiskowe. „Wszyscy jesteśmy terrorystami!” ?
Zombie, zombie, zombie.
Wojciech Kalaga -
ER(R)GO nr 28 (1/2014) - konteksty ekokrytykiNr 28 (2014)
Er(r)go… ,
… ekologia, ekokrytyka, ekofilozofia, ekologia polityczna, etyka ekologiczna, pamięć o Ziemi, siostry i bracia mniejsi i jeszcze mniejsi. A więc, nie całkiem kolejno: odchodzący w przeszłość voyeurystyczny, odcieleśniony podmiot, Ja nieświadome swego ciała, panujące percepcyjnie nad zewnętrzem – w zamian podmiot nieuchronnie „skażony” zewnętrznością natury i technologii. Anulowanie dychotomii natura-kultura. Katastrofy ekologiczne a panika moralna, reglamentowanie poczucia sprawstwa, dekonstrukcja dyskursów cywilizacji technicznej, ryzyko świadomości ekologicznej a narracje winy i odpowiedzialności. Błędy natury i doświadczenie dziwności, kiedy to natura zbacza ze ścieżki, kontrolowana transgresja, umysł upadły, szlifowanie intelektu, potworności i metodologiczny reżim, osobliwości jako narzędzie metody i Bacona odnowa filozofii naturalnej. Literaturoznawczy darwiniści i nowy pozytywizm, kultura zdeterminowana biologicznie, kultura pozbawiona autonomii przez zjawiska przyrodnicze. Literatura jako środek adaptacji i przetrwania, konstruktywizm kulturowy a psychologia ewolucyjna jako pomost między kulturą i naturą, Iliada jako dramat nagich małp, umysł czy mózg, ordynarny redukcjonizm i stek banałów. Ekopoezja i ekopoetyka, natura i przeznaczenie, wściekłość i wrzask cywilizacji, utożsamienie z naturą, eschatologia cywilizacyjnej zagłady. Indianin jako Człowiek przed upadkiem, ślady stóp wodza i prawa etyczne, wygnanie z raju i pojednanie w Mieście Braterskiej Miłości. Ziemia jako beneficjent postmodernizmu, zapominanie przyrody a stworzenie świata, antropocentryzm religii i równość wszelkiego stworzenia, cisza i Logos, poetycka fenomenologia, śpiew ptaka i stwórca ukryty w stworzeniu. Ja jako rzecz między innymi rzeczami, materia języka i materia świata, przeźroczyste oko i oko rentgenowskie. Polityka natury jako oksymoron. Zwierzę jako tworzywo sztuki i jako osoba, awangarda moralna artysty, komunikacja transgatunkowa, uśmiercanie obiektów.Ból zwierząt.
Ten numer Er(r)go powstał pod troskliwą merytoryczną opieką Marzeny Kubisz oraz Anny Chromik, którym w imieniu redakcji składam koleżeńskie podziękowania.
Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 27 (2/2013) - dialogi kina (pod gościnną redakcją Alicji Helman)Nr 27 (2013)
Er(r)go… ,
… z jarmarcznej budy do Parnasu – niezwykłość kina, sztuki paradoksalnej: samodzielnej i na swój sposób monologicznej, mówiącej swoim nienaśladowalnym głosem, a jednocześnie zanurzonej w dialogiczności, zależnej i syntetycznej, zachłannej i nie mogącej istnieć ani bez dialogu z innymi sztukami ani bez dialogu w swym własnym jestestwie. Nieprzebrane trajektorie i przestrzenie tegoż dialogu, czasem nieudanego lub udawanego, czasem niemoralnego, ale niedoścignione przez żadną z innych sztuk. Dialog z wytworami kilkunastu wieków artystycznego geniuszu: z literaturą, malarstwem, rzeźbą, rysunkiem, architekturą, muzyką (vide niesprawiedliwe czasem etykiety: „rysunki zbudzone do życia”, „ożywione malarstwo”, „muzyka wizualna”, „muzyka obrazów”, „architektura w ruchu”); dialog z wideo, performansem, teatrem awangardowym, z „elektronicznym malarstwem”, z technologiami (także byłej) przyszłości; dialog wysokiego i niskiego w kulturze. Dialog społeczny, choć tu bez gwarancji bezpieczeństwa: pod pozorem dialogu może odbywać się monolog ideologiczny i kulturowy. A więc dialog ze społeczeństwem, choć także manipulacja w kształtowaniu społecznej świadomości lub propagandowa agitka; dialog z innymi kulturami, choć także „gwałt” westernizacji na kulturach odmiennych; dialog z innym i obcym, choć także wyznaczanie mu miejsc na marginesach i rysowanie schematów uprzedzeń; dialog z cenzurą, ale czasem na granicy flirtu. Dialog z ideologią, dialog z władzą, dialog z tradycją, z możliwym i niemożliwym, z utopią i dystopią, dialog z chaosem i porządkiem. Dialog z czasem – we wnętrzu własnej rzeczywistości, ale też z przeszłością i przyszłością, pamięcią, nostalgią i historią, dialog dziedzictwa z teraźniejszością, awangardy z tradycją. Ukryty dialog z tym co poza obrazem: z tym, co „przysłonięte” poza ekranem, z przestrzenią poza kadrem, z okiem, wyobraźnią i świadomością widza, z ciałem, z relacją między obrazami ukrytą w szczelinie cięcia, z innymi światami możliwymi, z projektowanym choć niewidocznym obserwatorem.I wreszcie dialog z niemożliwością dialogu.
"Dialogi kina" to numer "Er(r)go" gościnnie przygotowany przez Alicję Helman, której w imieniu redakcji składam serdeczne podziękowania.
Wojciech Kalaga -
ER(R)GO nr 26 (1/2013) - autorytet/hierarchia/wpływ (pod gościnną redakcją Lecha Witkowskiego)Nr 26 (2013)
Er(r)go… ,
… sprawy dzisiaj podejrzane: autorytet, hierarchia, wpływ. A więc od razu kłopotliwe w Mac-świecie pytania: wymogi pamięci dziedzictwa czy aksjologiczny permisywizm? Elitarność jako szlachetność demokracji czy urawniłowka w dół? Dyktatura wartości czy dyktatura miernoty? Przemoc relatywizmu czy cyniczna niewinność normatywizmu? Kultura refleksji czy szydercza bezmyślność człowieka z tłumu? Apoteoza uduchowienia czy pospolitości? Autorytet zatem czy „interregnum”? Autorytet przyciąga powabem, ale i jest „obosieczny”: obiecuje bezpieczeństwo, ale i napawa lękiem – gwarantuje porządek świata i hierarchie, ale też może zagrażać wymogami, wykluczeniem poza sferę akceptacji. Winien być „autoteliczny, autentyczny i autonomiczny”, ale nieuchronnie stoi w pozycji ambiwalentnej, uwikłanej w niebezpieczne wybory: między kapitałem symbolicznym i kapitałem władzy, między pionem hierarchii a poziomem relacji konsensualnej, między rolą operatora spychacza i czułego zegarmistrza, „cichego fundatora przyszłych tekstów” i bezwzględnego reżysera, przewodnika w bezkresnej podróży po kanonie klasyki i uzurpatora mocy.Wyrzucić zatem autorytet na śmietnik i zaakceptować „sztukmistrzów pozoru” i „masażystów prawdy”? A więc świat bez autorytetów: terror przeciętności, wrzeszczącej o równoprawne traktowanie, pochłaniającej to, co najpłytsze i najprostsze, pogarda dla lepszych od siebie, masowe społeczeństwo prostaków, bełkotliwy zgiełk bredni i taniochy, wzgarda dla wysiłku ducha, wszystkożerność pseudoelit, przyjazne barbarzyństwo przystępności, samowystarczalność ćwierćinteligentów, chamstwo niewątpienia, demontaż i czyszczenie bez wznoszenia nowych struktur, niszczenie bez wizji aktu twórczego, śmierć kultury wysokiej, zbiorowe samobójstwo uniwersytetów w rękach zombie edukacji, masowa produkcja ameby. I znów wątpliwości: czy głód ameby jest mniej głodny niż głód ducha? Może kultura popularna to nie „śmietnik rozmaitości” a uniwersalny język, zaś kultura ogólnie to nie nakaz i norma ale paleta ofert: Homer, Wergiliusz, Szekspir, Milton i Eminem, Lady Gaga, Shazza (a może tylko sposób ich czytania)? Może stabilne hierarchie wartości to tylko „kula u nogi” zaś wykorzenienie z kultury wysokiej to nie zniewolenie a wyzwolenie? Którędy pójść: „wielkimi bulwarami kultury” czy quadowymi ścieżkami tabloidów? Orientować się punktami aksjologicznymi czy kłączami równowartości?
Odpowiedzi – nie jednej, ale wielu – szukajmy w centralnej kategorii tego zeszytu: autorytecie symbolicznym wyrosłym z symbolicznej pamięci tekstów, który „przemawia spod nóg nas stąpających po glebie dziedzictwa symbolicznego”, autorytecie rozumianym jako „źródło inspiracji, pobudzeń, wstrząsów, nawet sprzeciwów”, ale nie jako instancja władzy. I tu jednak znów pytania: jak podążać za autorytetem, by nasze ja nie spłowiało i nie znikło? Czy pozwolić hypomneumatom – strzępkom i drobinom sensu – zszywać to ja w patchwork, czy budować je mocnym spoiwem trwałości? Jak nie zdradzić i nie być zbyt wiernym? Jak być pokornym drapieżnie? Jak stąpać po glebie autorytetu, by go u-gruntować, by spulchniać tę glebę, a nie zadeptywać jej podkutymi butami bezmyślności? Jak nie zmienić ontologii wdzięczności w ontykę braku refleksji? Imitacja czy inspiracja, trawienie czy wchłanianie, uległość czy sprzeciw, a może sprzeciw w uległości? W braku odpowiedzi pozostanie jedynie ucieczka od obezwładniającej i przytłaczającej teraźniejszości ku mgławicom nieokreślonej przez punkty orientacyjne przyszłości, ucieczka „ludzi w ruchu”.
„Autorytet, hierarchia, wpływ” to numer „Er(r)go” gościnnie przygotowany przez Lecha Witkowskiego, któremu w imieniu redakcji składam serdeczne podziękowania.
Wojciech Kalaga -
ER(R)GO nr 24 (1/2012) / 25 (2/2012) - interiory/eksteriory (pod gościnną redakcją Zbigniewa Białasa i Pawła Jędrzejki)Nr 24/25 (2012)
Er(r)go…,
... czas zajrzeć do wnętrz(a), choć to pojęcie dziś niemal wstydliwe, przywołujące widma binaryzmów. Zaglądajmy jednak, nie zważając na teoretyczne fobie. Do wnętrza muzeum, którego nie ma, potem zaś do szkatułkowego wnętrza siedemnastowiecznego katalogu muzealnych osobliwości. I jeszcze głębiej, do wnętrza przestrzeni między katalogowym opisem a jego przedmiotem, w której to przestrzeni tworzy się Osobliwość. A zaraz dalej inne wnętrza. Autorytarne wnętrze katedry gotyckiej jako esencja dogmatu i istoty transcedentnego, a zapożyczone przez wiktoriańskie muzeum, jako środek dydaktyczny i edukacyjny majestatu wiedzy. Wnętrze Słowa – owego „katalogu katalogów”; wnętrze Biblioteki – Uniwersum; wreszcie oksymoroniczne wnętrze internetu. Wnętrze głowy bez wnętrza, czyli fonograf wśród Buszmenów. Wnętrze sparaliżowanego ciała jako więzienie i wnętrze czasu jako wszechobecnego labiryntu. Akt poznawczo-somatyczny: wnętrze ciała imperialnej przestrzeni i wnikające weń ciało podróżnika; zatem wnętrze jako niezbędny warunek inności, obcości i obcej inności. Nieuchwytne wnętrze kobiety jako maska; zewnętrze chudej kobiety jako skorupa ciała. Wnętrze jaźni jako poznawcza i etyczna przestrzeń wyboru i odpowiedzialności. Wnętrze konsumerystycznej wegetacji we wnętrzu zmediatyzowanej rzeczywistości jako ersatz wewnętrznej egzystencji. Wnętrze Manuskryptu jako chór głosów i zagadka o naturze rzeczywistości. Wnętrze jako istota gotyku; gotyckie wnętrze jako wnętrze umysłu; wnętrze krypty jako przestrzeń między innym wnętrzem a zewnętrzem. Wnętrze tego numeru jako intelektualne interiory uzewnętrzniające potrzebę zgłębienia wnętrza.A do tego Amiri Baraka we wnętrzu Ars Cameralis Silesiae Superioris.
„Interiory/Eksteriory” to podwójny numer „Er(r)go” gościnnie przygotowany przez Zbigniewa Białasa i Pawła Jędrzejkę z Instytutu Kultur i Literatur Anglojęzycznych Uniwersytetu Śląskiego.
Wojciech Kalaga -
ER(R)GO nr 22 (1/2011) / 23 (2/2011) - konteksty anglistykiNr 22/23 (2011)
Er(r)go …,
anglistycznie, czyli zanurzamy się we własne źródło – „Er(r)go” bowiem z anglistyki się wyłoniło – a potem podążamy odnogami, dopływami, odpływami. A więc świadectwa intelektualnych nastrojów z czasów wczesnego naporu cultural studies; z jednej strony kiedyś owoc zakazany, z drugiej strachy i obawy: a to utrata tożsamości literaturoznawczej i kulturowej , a to marksizm niebezpieczny, a to zagubienie wartości estetycznych i rozmycie w egalitaryzmie. I problem zbliżony: jaka jest rola anglistów – fachowców od propagowania obcej kultury i obcego języka – wobec tożsamości językowej narodu? Zatapiają ten ojczyźniany statek (to Sienkiewicz) dopompowując językowe skażenia zamiast je wypompowywać, czy też pomagają mu się utrzymać na burzliwych falach przemian? Ambiwalentny zatem mit anglisty. Anglista w Polsce jako Robinson Crusoe na wyspie zarosłej różnymi kontekstami, polskimi i niepolskimi? I oczywiście problemy przekładu. Tłumacz jako element trzeci – pośrednik między dwoma rzeczywistościami, które zapośredniczeniu się nie poddają; subiektywność w translacji i tłumacza skok wiary.
Desubiektywizacja i przemysł tłumaczeniowy; masowe oszustwo. I co tu czytać, skoro błazny i łotry tworzą listy lektur. Zatem fundamentalna kwestia kanonu: równo czy elitarnie? Kanon jako fundament i emanacja tożsamości. Precz zatem z Martwymi Białymi Europejskimi Mężczyznami! Ale czy Zulusi dadzą nam Tołstoja? Jest przynajmniej pornologia Markiza de Sade’a, a poza tym „nicość, puste miejsce niemożliwości identyfikacji”. Ratunkiem edukacja humanistyczna? Ale jaka? Prawicowa, czyli poszukiwanie jednej prawdy, czy lewicowa, czyli kształcenie niezależności intelektualnej. I tu anglista odwołuje się do Rorty’ego i idzie ze sobą na kompromis, choć nie bez wahań, tarć i polemik. Angielski łaciną dnia dzisiejszego?
Numer ten został przygotowany pod opieką Leszka Dronga.Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 20 (1/2010) / 21 (2/2010) - selekcje/translacjeNr 20/21 (2010)
Er(r)go…,
jak zapowiadałem w poprzednim numerze "Er(r)go", wstęp ten będzie miał inny niż zwykle charakter. Na dziesięciolecie istnienia postanowiliśmy przypomnieć czytelnikom wybór tym razem przekładów, które ukazały się na naszych łamach w ciągu ostatniej dekady. Nie był to wybór łatwy, ale winien zaspokoić nawet wybrednych czytelników. Spis treści zawiera wybitne nazwiska, ale nie to jedynie było naszym celem – ten wybór wytycza także obszar, w którym "Er(r)go" kreśliło sfery swoich zainteresowań: powinowactwa filozofii i literatury w kontekście współczesnych dyskursów teoretycznych (Christopher Norris o filozofii i literaturze oraz Stanley Fish o Austinie, Derridzie, języku i aktach mowy); poszukiwanie, kreowanie i zachowanie tożsamości zbiorowej (Hayden White pisze o tożsamości europejskiej, Joel Jansen o rozmyciu kulturowym tożsamości przez zmianę kontekstu estetycznego dzieła sztuki) i tożsamości indywidualnej (Slavoj Žižek, oczywiście z perspektywy Lacanowskiej i z uwzględnieniem różnicy seksualnej, o czterech pozycjach podmiotowych); relacja języka i myśli, konstruowanie i status teorii (Fredrick Jameson na przykładzie Lacana, ale przy tym też o przydatności jego aparatu pojęciowego do analizy literackiej i wpływie dialektyki Heglowskiej na Lacana); zagadnienia rozmaitych metodologii (Carl Humphries o metodologicznych dylematach dotyczących autoreprodukcyjności kultury, Bruce Finks o wiedzy i jouissance, podmiocie znaczenia i podmiocie popędów w teorii Lacana); problemy literaturoznawcze z perspektywy nowych teorii (Lawrence Buell zastanawia się, jak wykrystalizowanie się literatury narodowej w okresie Amerykańskiego Renesansu wpisuje się w teoretyczną formułę, opisującą nowe literatury postkolonialne). Poczesne miejsce w tym zbiorze – może nieproporcjonalnie obszerne w stosunku do tematyki dotychczasowych numerów, usprawiedliwione jednak jakością tekstów – zajmuje dyskurs historii: opozycja obiektywności i subiektywności w badaniach historycznych i kwestia logicznej bliskości prawdy i wartości (Frank Ankersmit podważa słuszność tej pierwszej opozycji i przedstawia swą pochwałę subiektywności), właściwości dyskursu historycznego (Roland Barthes o tych właściwościach w odróżnieniu od opowieści fikcyjnej w świetle zamieraniu narracji historycznej, Michel de Certeau o historii, piśmie, dyskursie historii, rzeczywistościach i innym). Te „historyczne” teksty w sposób oczywisty (co widać nawet w tak pobieżnym opisie) wykraczają daleko poza ramy wąsko rozumianej dyscypliny i sięgają w obszary zarysowane wyżej lub wytyczają nowe.
Wojciech Kalaga -
ER(R)GO nr 18 (1/2009) / 19 (2/2009) - selekcje/tekstyNr 18/19 (2009)
Er(r)go…,
wstępy do tego i następnego numeru "Er(r)go" będą miały inny niż zwykle charakter. Na dziesięciolecie istnienia postanowiliśmy wrócić do przeszłości i przypomnieć czytelnikom wybór artykułów i szkiców, które – choć o odmiennym charakterze – najpełniej oddadzą aurę periodyku i jego rozwoju w ciągu tych lat. Trojga autorów tu drukowanych nie ma już wśród nas – Stefan Morawski, Liliana Barakońska i Andrzej Chojecki odeszli w ciągu ostatniej dekady, tym istotniejsze jest więc przypomnienie ich tekstów; intelektualnie i twórczo na zawsze już z "Er(r)go" pozostaną.
Spotykają się tutaj teksty z rozmaitych, ale pokrewnych obszarów, których właśnie pokrewieństwo "Er(r)go" zawsze eksponowało: filozofii, historii sztuki, antropologii, teorii literatury, teorii kultury, literaturoznawstwa, nowocześnie rozumianej historii. Agata Bielik-Robson czyta Richarda Rorty’ego z perspektywy barbarzyńcy, dla którego trzy fundamentalne hasła filozofa – przygodność, ironia i solidarność – zawierają w sobie „ukrytą »fałszywą barwę«, która sprawia, że brzmią one nieczysto”. Stefan Morawski rozważa różne możliwe interpretacje postmodernizmu jako schyłkowej fazy lub opozycji do modernizmu, konkludując pesymistycznie, iż oto „nowa pojawiająca sie mutacja, jest kontynuacją zgubnej strony modernizmu, która rozwinęła się pod zwycięską presją nowoczesnej cywilizacji”. Wojciech J. Burszta wchodzi na teren ziemi niczyjej, rozciągającej się pomiędzy teorią antropologii i teorią literatury. „Ta gleba”, pisze, „nawadniana jest z obu tych okalających terytoriów tylko sporadycznie. Dlatego centralnym tematem rozważań uczyniłem pojęcia wrażliwości i świata przedstawionego, przenosząc je tam, gdzie mogą wzrastać harmonijnie, pozbawione swoich oryginalnych konotacji”. Andrzej Chojecki śledzi różne stany uobecnienia oczywistości w rozważaniach filozofów, ale najważniejsze jest dlań to, że „filozof postępuje tak, jakby chciał dotrzeć do prymarnej oczywistości, a potem zamierzał ją uchylić. Ten, kto poprzestaje na nazwaniu oczywistości, może być pewien, że inni już na nią czyhają. Szukanie oczywistości jest nawigacją między Scyllą cogito a Charybdą dubito, ale także między zmysłowością a intelektem”. Ewa Domańska, stawiając pytania o „ontologiczny status pozostałości po przeszłości i ich bycie”, w kontemplacyjnym podejściu do przeszłości skupia się na archeontologii martwego ciała i różnych formach jego istnienia. Liliana Barkońska w finezyjnym eseju poświęconym trawiennej metaforze w Anatomii melancholii Roberta Burtona, konkluduje ostatecznie, iż „wyobraźnia melancholijna, wypełniając butwiejącymi szczątkami pustą przestrzeń ruiny (przestrzeń, która sama wytwarza […]), jasno sygnalizuje, iż jedynym jej punktem odniesienia jest ulegająca nieustannemu rozkładowi przeszłość. Przeobrażając tak pojmowaną przeszłość w swój jedyny kapitał, wyobraźnia melancholijna gromadzi jedynie szczątki i resztki”. Rafał Borysławski, odkrywając elementy pornografii w średniowiecznym dyskursie, pokazuje na przykładzie trzech fabiliaux, „co się dzieje w dyskursie średniowiecznym, gdy ludzkie usta są zamknięte, a komunikacja następuje przez ich ‘drugą stronę’, gdy ludzie mówią swym ciałem, a ciało mówi za nich”. Szkic Sławomira Masłonia demonstruje, jak „estetyczna logika recyklingu prowadzi do powstania dzieła sztuki typu katartycznego, którego główną cechą niekoniecznie jest to, że wytwarza litość i strach (choć i to może robić), lecz to, że oparte jest na terapeutycznym rozumieniu roli kultury”. Marta Zając próbuje dać odpowiedź na proste z pozoru pytanie: „czym jest teologia i kiedy tak zwana teologia feministyczna teologią już nie jest”.
Obecny jest także w tym numerze element podwójnej nostalgii: "Tekst – (Czytelnik) – Margines" przypomina jeden z numerów "Er(r)go" z ostatniego dziesięciolecia, ale także swym czterogłosem (Tekst – Tadeusz Rachwał, Margines – Wojciech Kalaga, Nawias – Tadeusz Sławek, Czytelnik – Emanuel Prower) wraca do dawnych już czasów, gdy seminarium "Er(r)go" działało w swym podstawowym składzie.
Wojciech Kalaga -
ER(R)GO nr 17 (2/2008) - klonowanie kanady (pod gościnną redakcją Eugenii Sojki)Nr 17 (2008)
Er(r)go…,
Kanada. Ale Kanada już nie jako mit dalekiego Edenu – ,,kraina żywicą pachnąca" – lecz jako laboratorium wielokulturowości, politycznie usankcjonowany eksperyment wzajemnego wszczepiania tkanki Innego i Tożsamego; a zatem Kanada – czy raczej TransKanada – jako kontrowersja: nie wokół banalnego politycznie problemu dwukulturowości (angielska Kanada jako Brytania Północy, a Quebec jako Nowa Francja), ale istotnego dla cywilizacji nie tylko zachodniej zjawiska współistnienia wielości kultur. Kanada jako ogromna przestrzeń: fizyczna – niezmierzone lasy, Góry Skaliste, jeziora – ale też jako przestrzeń kulturowych transakcji i translacji, przestrzeń międzykulturowego spotkania. Nigdzie chyba problematyka tożsamości kulturowej nie została tak silnie wyeksponowana i nie wywołała tak twórczej debaty wokół postkolonializmu, hybrydyczności, wielonarodowości, transkulturowości – nigdzie też nie była ta debata tak silnie zakorzeniona w praktyce codziennego, międzykulturowego współbycia. Przesunięcie do centrum grup uprzednio marginalizowanych, Pierwsze Narody, transkulturowość i obywatelstwo diasporyczne, pojęcia narodowości i państwowości, ale też postnarodowość i postpaństwowość,transnarodowość i transkulturowość, dekonstrukcja tradycyjnych narodowych ideologii i autokonstrukcja społeczności, dialog z Innymi i pomiędzy Innymi, postetniczność i tożsamość ludności rodzimej. Jednocześnie obawa i wyczulenie na zagrożenia: ,,kontroli epistemologicznej" przez kulturę dominującą czy politycznego zarządzania różnic, które nie zostawia przestrzeni dla dialogu kultur; ostrożność wobec pozornie neutralnych i nienaznaczonych innością/etnicznością kultur i literatur wywodzących się z kręgu anglo-europejskiego, ale ,,z natury" niejako nadal zajmujących pozycję uprzywilejowaną jako epistemologiczny punkt odniesienia. Pytania kanadyjskie to pytania najżywotniejsze dla współczesnego tygla cywilizacji. Czy klonować zatem kanadyjski klon, czy raczej pozostać przy syropie?Klonowanie Kanady to numer „Er(r)go” gościnnie przygotowany przez Eugenię sojkę, znakomitą propagatorkę kultury kanadyjskiej i problematyki wielokulturowości.
Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 16 (1/2008) - śmie(r)ci psychoanalizyNr 16 (2008)
Er(r)go,
wycieczka do ,,jądra naszego bytu”. Psychoanaliza – zarazem konfesjonałi mównica, ,,spowiedź z grzechów nieznanych". Kanapa, sofa z masażem dlanieświadomości.Podmiot, który nie wie raczej niż wie. Ciało i grzeszność – podmiot nie na sumienie ale na ciało skazany; intymność i ekstymność, ,,wiedza-niewiedziana" – fantazmatyczna prawda podmiotu, która nie jest wiedzą, ułomność świadomości, nieprzejrzyste wnętrze człowieka. Realne – porządek symboliczny potyka się o samego siebie. Ja i Nad-ja, intymna obcość, Unbewusstsein, czyliInny w nas, nasz własny, inny od Innego innego. Dwa oblicza podmiotu: podmiot znaczącego oraz podmiot jouissance (jalouissance?) a może wiedza jakoniedostatek jouissance? Język a libido czyli znaczące a jouissance.
Jouissance. Jouissance, ale która: mierna, Inna czy falliczna? Bóg jako Inna jouissance? Wibracje Obietnicy.
Przedział między ludzkim i zwierzęcym, rozumnością a przedrozumnością; język, racjonalność i popęd czy popędy w splocie z językiem? Czy związki genitalne są altruistyczne, a związki analne i oralne egoistyczne? W końcu fallus. Jedyne Znaczące pozbawione znaczonego. Fallus, czyli penis jako wydarzenie (symbolicznej) erekcji. ,,Dla świętego Augustyna fakt, iż erekcji nie kontroluje wolna wola, to znamię grzechu pierworodnego". Groźba kastracji wymierzona w penisa, w ten przygodny organ, przekształca go w fallusa. FALLUS.
Dalsze pytania. Cogito czy brak i łaknienie, objet petit a? Etyka pragnienia? Gdzie odwieczna fantazja jedności? Świat jako całość czy ślizgawka powstędze Moebiusa? A może $, a, i(a), A, ($◊a), ($◊D), S(Ⱥ), Φ?
FREUD, LACAN, ale i szersze konteksty. Kapłani i mesjasze, Bóg Prawa i Bóg Ekscesu. Jung, Klein, Nietzsche, Marks, Deleuze i Guattari, Derrida, Foucault, Agamben; ŽIŽEK, Badiou; konserwatyzm, neoliberalizm, lewica, Hollywood.
„Śmie(r)ci psychoanalizy” to numer „Er(r)go” gościnnie przygotowany przez Sławomira Masłonia. W numerze także, w antycypacjach, zapowiedź labiryntów problematyki kanadyjskiej („Er(r)go” 17 – „Klonowanie Kanady”).
Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 15 (2/2007) - kamuflażNr 15 (2007)
Er(r)go,
kamuflaż, spisek, nieoczywistość oczywistości, oczywistość nieoczywistości, pozorna oczywistość pozornej oczywistości, paranoja, spisek, my wiemy – nie tylko w „konspiracyjnym kinie” hollywoodzkim, i nie tylko tam „spisek stanowi naczelną dominantę narracyjną” (Artur Piskorz). Można by rzec, iż kultura globalnie, ze swymi sieciami symbolicznych i ukrytych znaczeń, jest domeną kamuflażu. Tak, ale jedynie w sensie semiotycznym. Kiedy przyjdzie zakryć lub ujawnić twarz, rzecz ma się odwrotnie: ,,Kodeks rycerski pomyślany był jako triumf kultury nad naturą. ... Celem kamuflażu jest skorygowanie pewnego 'błędu', który w całym świecie zwierzęcym natura popełniła tylko w stosunku do człowieka” (Marek Kulisz). A więc jaki wybór: Roland lub Beowulf czy raczej Odyseusz? Czy to jednak pytanie już nie przestarzałe: czy w ogóle jest wybór w rzeczywistości przenikniętej symulakrami? Kiedy nawet okno, pozorny ekran prywatności, ,,staje się warunkiem kamuflażu [kiedy] właśnie wystawienie się na widok publiczny [akt okiennej ekspozycji] wznosi mury kryjówki” (Marzena Kubisz). Tytułowa postać Truman Show decyduje się uciec z wszechogarniającego kamuflażu własnego życia po to jedynie, jak można antycypować, by wejść w kamuflaż równie perfidny, ale nieporównanie bardziej skomplikowany: ,,w realnym świecie jest niewiele więcej prawdy niż w świecie, który dla ciebie stworzyłem”, mówi bohaterowi autor jego żywota (cyt. Bartosz Kuźniarz). Ale kamuflaż – ,,nieoczywiste napięcie między podobieństwem a odmiennością ... nakładanie się na siebie słabości i potencjalnej mocy" – to także sposób na ,,kulturowy survival, nie tylko wytworów kultury, np. Biblii (Ewa Rychter), ale też społeczności i jednostek.
W tym numerze także, w przekładach, powrót do autoreprodukcyjności kultury w teoretycznym szkicu Carla Humphriesa oraz do przestrzeni (cyber-) miasta w szkicu Krzysztofa Kalitki („kontynuacje”).
Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 14 (1/2007) - (prze)twory kulturyNr 14 (2007)
Er(r)go,
PRZE-twory / prze-TWORY / (PO-TWORY?). Cyrkularność, powtórzenie, recykling, iterabilność, nieuniknioność nawrotu, niemożność oryginalności – banały, które lubimy dzisiaj powtarzać, zawsze jednak mając nadzieje, iż w PRZE-tworze znajdziemy więcej twora niż potwora. Albo też prze-TWORZENIE spetryfikowanych drobin, paproszków czy monumentów, na przykład odczytanie Biblii podejrzliwymi oczami Kobiety, prowadzące do twórczego wyobrażenia nowej wizji. Recykling pragnienia, ustawiczne odrzucanie odpadu przeszłości, niezłomna melancholia nowych początków, jak u Heleny Modrzejewskiej w podwójnym recyklingu życia: własnej autobiografii i quasi-fikcyjnej biografii autorstwa Susan Sontag. Paradoks odpadu: z jednej strony system, z którego „nic nie wypada z obiegu, a co za tym idzie pojęcie odpadu nie ma zastosowania” (Anna Chromik-Krzykawska), z drugiej strony wyrzucone poza system odrzuty, nad którymi tracimy kontrolę, i które stanowią zagrożenie tak przez niemożliwość ich symbolicznego okiełznania, jak i obecność gdzieś tam, poza systemem, zawsze grożącą nieoczekiwanym powrotem. A może nie żaden recykling, żadne odpady, tylko „ład idealny stosunku wzajemnego" (T.S. Eliot, cyt. Marek Kulisz), przebiegający w diachronicznym procesie przemiany, kiedy to „niemożliwość bycia oryginalnym ... staje się warunkiem możliwości oryginalności" (S. Masłoń)?
I wreszcie opublikowany, po kilku latach od złożenia do druku, szkic Krzysztofa Pezdka poświęcony Henri Bergsonowi. Szkic, planowany jako integralna cześć numeru Bergsonowskiego, dzisiaj ukazuje się w dziale „antycypacje”, przedłużając nasze nadzieje na realizację tego projektu.
Wojciech Kalaga -
ER(R)GO nr 13 (2/2006) - przestrzenie i mapyNr 13 (2006)
Er(r)go,
przestrzeń, przestrzenie, terytoria, granice – w tym numerze przede wszystkim podporządkowane miastu oraz, w jednym ze szkiców – także miasteczku, a dokładniej żydowskiemu sztetl. W tych miejskich przestrzeniach i między nimi przewijają się rozmaite wątki – czasem w centrum zainteresowania autorów, czasem tylko jako napomknięte motywy, ledwie wskazane furtki otwierają-ce możliwość dalszej wycieczki. A więc przestrzeń i czas: czas mityczny, niezmienny, który nadaje przestrzeni wymiar uniwersalny, ale także czas hybrydyczny, mieszający przeszłość i teraźniejszość, który do przestrzeni wprowadza zamęt i chaos. I to, co przestrzeń porządkuje – mapy: mapy mentalne, mapy pamięci (także przestrzeni już nieistniejących), mapy przestrzeni zapamiętanej, mapy jako nadzór i inwigilacja przestrzeni. Przede wszystkim jednak miasto: miasto – miejsce samotności, miasto – oaza pośród ziemi jałowej, miasto – fort obronny przeciw wrogiemu światu i przeciw złu, ale też miasto jako źródło zła skierowanego do wewnątrz. Miasto graniczne, określające tożsamość cywilizacyjną i miasteczko w roli strażnika indywidualnej pamięci. Miasto jako przestrzeń stotalizowana, mówiąca jednym głosem i miasto wielogłosowe, heteroglotyczne. Miasto jako przestrzeń błąkania się i błądzenia, i miasto jako przestrzeń symboliczna, zaludniona przez duchy przeszłości. Miasto jako trajektoria ciała i miasto jako przestrzeń spotkania ciała i maszyny, człowieka i technologii. Miasto jako przestrzeń kobiety. Miasto – nie-miejsce, wykraczające poza siebie i roztopione w przestrzeni wirtualnej i miasto – cyberpolis odcieleśnione i wyzwolone z materialności; ale także bliżej ziemi: miejskie dziewczyny, miejski konsumeryzm, miejski dyskurs maskulinistyczny, miejski seks, miejskie flanerie. Jak zwykle też flanerie w „variach – kontynuacjach – antycypacjach” oraz w „przekładach”, czyli szkice nawiązujące do problematyki poruszanej wcześniej i wybiegające w przyszłą.
Wydawniczy chochlik / chochoł znów pokazał swe możliwości. W numerze 11. przekład znakomitego szkicu Slavoja Žižka winien był zawierać graficzne schematy ilustrujące wstępne fragmenty wywodu. Chochoł pominął te ilustracje i – przeceniając chyba przestrzeń naszej wyobraźni – wpisał po prostu: SCHEMAT 1… 2… 3… 4. Przepraszając Autora, Tłumacza i Czytelników za tę usterkę zniekształcającą tekst, zamieszczamy go ponownie w całości.
Wojciech Kalaga -
ER(R)GO nr 12 (1/2006) - neopragmatyzm i antyfundacjonizmNr 12 (2006)
Er(r)go,
teoria, jako narzędzie, z pomocą którego zmieniamy rzeczywistość, czyli neopragmatyzm w centrum tego numeru, przygotowanego w głównym zrębie przez Leszka Dronga. A oto kłącza wyznaczające przestrzeń dyskursywną i zawikłane ścieżki tomu: tekstualizm – anty-tekstualizm – esencjalizm – antyesencjalizm – fundacjonizm – anty-fundacjonizm – fundamentalizm antyfundacjonistyczny – mocny antyfundacjonizm – antufundacjonizm słaby – etyka – estetyka – etyka estetyczna – tożsamość – jaźń – integralność – soma – logos – intencjonalizm – wspólnoty interpretacyjne – właściwe odczytanie tekstu – prawda tekstu – cała prawda – relatywizm – obiektywizm – retoryka – retoryczność – rehabilitacja prawdy – performatywność – retoryka oczywistości – model perswazyjny – prawda lokalna – konsensus – konstruktywizm – rozumienie – interpretacja – intentio operis – intentio auctoris – paninterpretacjonizm – monizm interpretacyjny – uniwersalizm hermeneutyczny.....................................................................................................
Te zawiłości intelektu wieńczą szkice – w polskim przekładzie – trzech adwersarzy / sprzymierzeńców: Richarda Rorty’ego, Stanleya Fisha i Richarda Schustermana. Poza tym, jak zwykle varia i antycypacje, omówienia, recenzje. Z jedną wszak, opóźnioną przez chochlika, a raczej choch(o)ła wydawniczego zmianą, zapowiadaną już wcześniej. Przypomnę, co pisałem we wstępie do poprzedniego numeru, a co nie zostało materialnie uwidocznione na jego wewnętrznych okładkach:
Zmiany zatem. Począwszy od numeru jedenastego – przy dalszym wsparciu działającej od początku powstania periodyku Rady Redakcyjnej – będzie „Er(r)go” dziełem rozszerzonego zespołu redakcyjnego: kulturoznawców i literaturoznawców, kontynuujących myśl, lub raczej sposób myślenia zapoczątkowanego przez seminarium. Wierząc, iż te zmiany wzbogacą pismo, będziemy wyczekiwać chwili, w której znowu z nostalgią spojrzymy wstecz, przypominając sobie czas, kiedy je wprowadzaliśmy.Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 11 (2/2005) - polityczna poprawnośćNr 11 (2005)
Er(r)go,
rzecz zadziwiająca: z szacunku dla Innego, z najgłębszego pragnienia Dobra wszystkich, wyłania się hipokryzja i gwałt na języku, zaś piękno wielogłosowości skarcone zostaje jako estetyka gwałtu właśnie: gwałtu na pokrzywdzonym przez język. Intencja jest dobra a jej celem tolerancja; tyle że ziarno paradoksu tkwi już w samym embrionie tej intencji: presja interdyktu i autocenzury łatwo przekracza granicę nakazu etycznego i sama staje się nietolerancją. Wchodzimy w obszar etyki oksymoronicznej, której nie usprawiedliwia nawet właściwa językowi jego nieunikniona metaforyczność; metafora nadużyta staje się w końcu kłamstwem. Jest jednak z tego korzyść: analiza poprawności politycznej uświadamia nam, iż kłamstwa nie można rozpatrywać w kategoriach dychotomii; kłamstwo wyznaczane jest przez punkt na rozległym spektrum, którego początek stanowi prawda – punkt niestety nazbyt ruchomy.Polityczna poprawność: w jakim stopniu owa wrażliwość na Innego wynika z władzy dominującego dyskursu; dominującego niekoniecznie w sferze potęgi politycznej, ale bardziej w sferze tego, co można nazwać terrorem marginesu? Czy nieuchronnym skutkiem wielokulturowości jest przesunięcie owego punktu krytycznego na spektrum w stronę niebezpieczną? Czy nie jest to w istocie próba sprowadzenia wszelkich różnic do potulnych wariantów dających podporządkować się jedynemu słusznemu sposobowi myślenia? Czy zmiana w ideologicznych konfiguracjach humanistyki nie spowodowałaby zmiany w kryteriach tego, co poprawne (tu niejako wracamy do retoryki oczywistości)? Czy prostackość rozumowania można usprawiedliwić komfortem Innego? A co z Trzecim, który z obawą przysłuchuje się monologowi słusznych aktualnie treści? Czy nie rodzi się absurdalna spirala poprawności, kiedy sprzeciw wobec jednej zaczyna przeradzać się w drugą? I inny jeszcze paradoks: czy w istocie nie mamy do czynienia z amputowaniem odmienności, którą trzeba jakoś oswoić i przyswoić, włączyć w swój język, w swoje systemy reprezentacji raczej niż uznać tę odmienność w sposób radykalny i z nią negocjować? Czy owe jedynie słuszne nakazy nie stanowią podstawy nowego wykluczenia? Czy wreszcie polityczna poprawność, przez swą nadgorliwość, sama nie stworzyła narzędzia służącego podważaniu działań etycznie właściwych? Jak reflektor politycznej poprawności wpływa na grę indywidualnego podmiotu? A może jednak warto? Eseje zawarte w tym numerze próbują odpowiedzieć na te i podobne im pytania – próbują…
Wojciech Kalaga -
ER(R)GO nr 10 (1/2005) - nostalgieNr 10 (2005)
Er(r)go,
jubileusz – niewielki i skromny, zaledwie pięć lat i dziesięć numerów pisma, ale budzący nostalgię, z rodzaju jednak nostalgii kojących i ciepłych raczej niż raniących uczucia. Te pięć lat, w ciągu których „Er(r)go” regularnie się ukazywało, sięga wstecz do tradycji dawnego seminarium „Er(r)go” i zapowiada jej twórczą kontynuację. W nostalgicznym zatem nieco numerze dziesiątym wracamy na moment do tej tradycji, poświęcając jej krótką chwilę wspomnień, które przywołać ma przedruk żartobliwego cokolwiek – ale niezupełnie – tekstu autorstwa twórców seminarium: Emanuela Prowera, Tadeusza Rachwała, Tadeusza Sławka i piszącego te słowa. Do głosu dochodzą w nim też inne, a w tamtych latach ważne osobisto – ci: sam tekst, czytelnik, ale także margines i nawias.Poza tym krótkim wspomnieniem, dziesiąty, nostalgiczny numer, ostatni już pod opieką „starej” redakcji, celowo nie jest tomem zdominowanym przez jeden temat; przeciwnie, łączą się w nim tematyczne wątki numerów przeszłych (inność, hybrydy, badania postkolonialne) i antycypacje numerów przyszłych (kobiece „jeszcze”, antyesencjalizm, nadmiar), przeplatane variami, spośród których nostalgicznie wyróżnić chcę szkic Andrzeja Wichra, jednego z filarów drugiej, „młodszej” fazy seminarium „Er(r)go”.
Pielęgnując nostalgię, która zwraca się ku przeszło – ci jako źródła wyciszonych wspomnień, spójrzmy także w przyszłość wypatrując zmian, które owa przyszłość niesie. Zmiany zatem. Począwszy od numeru jedenastego – przy dalszym wsparciu działającej od początku powstania periodyku Rady Redakcyjnej – będzie „Er(r)go” dziełem rozszerzonego zespołu redakcyjnego: kulturoznawców i literaturoznawców, kontynuujących myśl, lub raczej sposób myślenia zapoczątkowanego przez seminarium. Wierząc, iż te zmiany wzbogacą pismo, będziemy wyczekiwać chwili, w której znowu z nostalgią spojrzymy wstecz, przypominając sobie czas, kiedy je wprowadzaliśmy.
Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 9 (2/2004) - hybrydy i tożsamościNr 9 (2004)
Er(r)go,
tożsamość i hybrydyczność, problem nieunikniony w dobie przenikania obszarów, podważania granic, technologicznej ingerencji w podmiotowość, niebezpieczeństw ,,rozmycia kulturowego" (Noel Jansen), niestałości, zmienności, niestabilności. Choć w istocie tradycja Zachodu od początku traktowała nas jako hybrydy – czy to cielesności i duchowości, czy formy i materii, czy ciała i umysłu – owa hybrydyczność została zawoalowana i usunięta w cień przez ustalenie jedności i nierozerwalności dwóch przeciwstawnych składników. Teraz jednak, kiedy jednolitość i esencjalnie wspólne wszystkim właściwości odesłane zostały w regiony egzotyki, gdy oksymoron czai się nawet w rozumieniu globalności jako struktury złożonych lokalności (stąd owa hybrydyczna glokalność), ,,hybrydyczność stała się zasadą określającą tekstualność kultury" (Ewa Szczęsna). Właściwością hybrydy jest to, że nie chce poddać się dyskursowi, w którym – lub raczej wbrew któremu – zaistniała, Ze ,,wymyka się spod kontroli zastanego języka opisu" (Ewa Szczęsna), albo, jak sobowtór, "jest częścią kilku różnorodnych dyskursów" (Mariusz Jazowski), ale nie należy do żadnego, wyłania się z ich przecięcia i nałożenia. Jednostce nieobce staje się doświadczenie twórcy, który powiedzieć może: ,,oto ja i nie ja w jednej osobie, hybryda, z jednej strony ja postrzegany jako ktoś inny, a wiec zaprzeczenie własnej tożsamości, z drugiej zaś ja istniejący przez innego, czerpiący z innego Źródło swej podmiotowości" (Joanna Szymanowska). Niejednoznaczność, wielorakość, fragmentaryczność dotyka osoby i zbiorowości; napotykamy narody o ,,tożsamościach rozchwianych" (Ewa Łukaszyk), których autoświadomość formowana jest przez nieprzystawalne i anachroniczne czynniki. Inność i tożsamość kryjące się w hybrydzie nie sprzyjają poczuciu bezpieczeństwa. Pojawia się odczuwalna potrzeba określenia zarówno tożsamości lokalnych narracji (Monika Baer) i jak i ocalenia lub przeformułowania podstaw tożsamości jednostkowej, których – w czasach rozchwiania wszelkich podstaw – najlepiej może poszukiwać (Magdalena Żardecka-Nowak) w języku ironii i postawie ironisty.Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 8 (1/2004) - postkolonializm i okolice (pod gościnną redakcją Zbigniewa Białasa)Nr 8 (2004)
Er(r)go,
jest pięć co najmniej powodów, nie licząc naszych związków z Madagaskarem, dla których warto poświęcić studiom postkolonialnym uwagę i odrzucić zbyt łatwy pogląd, iż podejmuje się je w krajach nie mających z kolonializmem nic wspólnego jedynie ze względu na modę lub ich popularność na Zachodzie.Trzy powody metodologiczne. Po pierwsze, dyskurs postkolonialny należy do tych sposobów mówienia, które podważają ustalone i znaturalizowane systemy reprezentacji i konstruowania świata, które wskazują, iż reprezentacja jest w istocie kreacją rzeczywistości z perspektywy dominującego i uznanego za naturalny dyskursu ideologicznego — dyskurs postkolonialny charakteryzuje się "nastawieniem polemicznym i potencjałem krytycznym w stosunku do zastałych,skonwencjonalizowanych konstruktów, jak rasa, historia czy tożsamość" (Katarzyna Nowak) oraz, per analogiam, wszelkich innych konstruktów. Po drugie, jest to jeden z tych dyskursów, który musi permanentnie przyglądać się sobie, znajdować się w stanie ciągłej autorefleksji, a to z dwóch powodów: z jednej strony, by nie ulec przesyceniu kategoriami konstruowanymi przez kultury mające tendencję do dominacji i marginalizowania innych kultur, i by w ten sposób nie dokonywać ich krypto re-kolonizacji, z drugiej zaś strony, by — w ekspiacyjnej negacji wszystkiego, co zachodnie, europejskie lub własne — nie ulec "terrorowi marginesu". Po trzecie, dyskurs postkolonialny uświadamia nam i w praktyce analitycznej demonstruje lokalność każdej — w tym i naszej, czy szerzej, zachodniej — kultury. Domagając się przeformułowania historii i geografii oraz nowego spojrzenia m. in. na "historiozofię" kartografii, wskazuje na nieunikniony perspektywizm wiedzy. I władzy. Nauki wynikające z powyższego, to lekcja krytycznego konstruktywizmu i krytycznej autorefleksji oraz wyczulenia na grozę i siłę politycznych ideologii rozproszonych lub ukrytych w pozornej niewinności znaku.
Powód egzystencjalny. Jeszcze jedna lekcja wrażliwości na Innego.
Powód merytoryczny. Można postulować systematyczne badania postkolonialne w Europie Wschodniej i Środkowej; zachowując lub modyfikując przesłanki zachodnich studiów postkolonialnych, mogłyby one zainteresować się własnym obszarem, którego specyficzne doświadczenie kolonialne i postkolonialne jest od dziesiątków lat udziałem.
Numerem tym — pod gościnną redakcją Zbigniewa Białasa — rozpoczynamy cykl podobnych wydań w przyszłości, kiedy co jakiś czas do gościnnej opieki edytorskiej zapraszać będziemy wybitnych specjalistów w dziedzinie, w której mieścić się będzie problematyka planowanych numerów.
Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 7 (2/2003) - kanibalizm w kulturzeNr 7 (2003)
Er(r)go,
zjadanie ciała bliźniego — bliższe nam niż się wydaje (pijemy wszakże krew i spożywamy ciało) — stawia nas nie tylko wobec dylematów teologicznych (czemu akurat ta metafora?), ale także osobistych: czy toż-samość jest w istocie samością, nie zaś kanibalistycznym pochłanianiem innego? Pochłanianiem dwojakiego rodzaju: symbiotycznym, bo przez innego istniejemy konsumując jego dyskursywną (i nie tylko) tkankę, i opozycyjnym, bo żywimy się innym jako wrogiem, by swą toż-(samość?) określić i usytuować w świecie (a inaczej, w metaforyczno-literalnym łańcuchu pokarmowym). "Metafizyka mięsa zwraca naszą uwagę na pewne prawo ludzkiego istnienia, wedle którego z chwilą, kiedy jesz, jesteś także jedzonym, i w ten sposób określa życie jako «ucztę kanibali»: proces wymiany, w którym ciało jest ciałem w równej mierze jak mięsem" (Marta Zając).Kanibalizm wiele ma imion. Niewinne (?) "pożerał ją oczyma" przerodziło się w ostatnich dziesięcioleciach w metaforę kanibalizmu miłosnego, niebezpiecznie dosłownego od czasów Jeffreya Dahmera; tęskne usta jak maliny, nabrzmiałe i karminowe, utraciły spokój banału. Ale nie trzeba ust, by wchłonąć ciało innego. Transplantacja organów otwiera nowe obszary technologii kanibalizmu — kanibalizm technologiczny. od czasów osiemnastowiecznej propozycji Jonathana Swifta, by biedota irlandzka zaczęła hodować dzieci na smakołyki dla bogaczy (co wówczas sprawnie rozwiązałoby problem głodu wszystkich warstw), powraca symbolika kanibalizmu ekonomicznego jako metafory kapitalizmu, szczególnie podsycana przez konsumeryzm. Najbezpieczniej nam jednak w zaciszu kanibalizmu dyskursywnego, choć postmodernizm zjada wszystko, nawet siebie; na szczęście jednak "debata na temat kanibalizmu dawno już przyćmiła fakt rzeczywistego spożywania człowieka przez człowieka" (Jacek Mydla, William Arens). Facecjonistom pozostaje jednak zawsze kanibalizm polityczny, no bo w sejmie znowu się pożarli.
Poza żartem i ironią pozostaje pytanie o trwałość i nieustępliwość metaforyki antropofagicznej w kulturze i o nieustanną fascynację tym szczególnym rodzajem praktyki kulinarnej.
W dziale "varia — kontynuacje — antycypacje" szkic Katarzyny Bazarnik zapowiada jeden z przyszłych numerów "Er(r)go", który poświęcony będzie liberaturze.
Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 6 (1/2003) - dylematy wielokulturowości/tarapaty tożsamościNr 6 (2003)
Er(r)go,
kultura
kultury kulturowość wielokulturowość transkulturowość lokalność globalność
glokalność inna inny inność
ja
ty
trzeci
czyli wszystko to, co dotyczy różnicy i wynikającej z niej tożsamości oraz przestrzeni je ogarniających (Ewa Kosowska). Te relacje jednak nie mieszczą się już we wnętrzu domu ani też nie wystarcza im proste zewnętrze. Tu potrzebna jest ,,trzecia przestrzeń": ,,szczególny rodzaj hybrydyzacji sprawiający, iż przestrzeń realna oraz symulacje [...] stają się nierozdzielne". Szokuje nas być może ,,koniec starych ontologii przestrzeni" ale jednocześnie nakazuje ,,wypracowanie nowych, krytycznych ontologii" (Ewa Rewers). Inność nakazuje nam nie tylko wysiłek zrozumienia, ale takie wysiłek i przywilej tolerancji. Łatwiej żyłoby się, gdyby nie zaprzątała nas niewygodna myśl o ,,ludzkich odpadach", odrzutach ładu społecznego (Zygmunt Bauman). Nie trzeba by odwracać wzroku przed widokiem ludzkich śmietnisk ani czyścic sumienia z pomocą społecznych praktyk asenizacyjnych. Ale też tolerancja nie powinna stać się opaską na oczy przysłaniającą zobowiązania etyczne któregokolwiek z mieszkańców kulturowych przestrzeni: każda tożsamość jest także zadaniem. Jest daniem obowiązku przez Innego, ale i zadaniem lnnemu obowiązku równoprawnego (Wojciech Kalaga). Ceną za troskę o Innego nie może być cierpienie ani krzywda Trzeciego. Pytanie więc, jaki wybór w kategoriach makrospołecznych (Andrzej Szahaj; Edward Możejko): asymilacja (melting pot), czyli opresja i przemoc symboliczna, czy wielokulturowość (salad bowl), ale i aporie kryteriów równorzędności, hierarchiczności i aksjologii oraz możliwość politycznych dewiacji, masochistycznych ekspiacji, samobiczowania moralnego i egzaltacji nad wszelką miernotą inności? Hybrydyczne pytania,
hybrydyczne odpowiedzi.W tym numerze pojawia się nowy dział, który otwiera granice ku tematom wcześniejszym („kontynuacje”: tutaj szkic Grażyny Gajewskiej powraca do problematyki historycznej), tematom przyszłym („antycypacje”: Bartosz Kuźniarz nawiązuje do teorii Luhmanna) i tematom nietematycznym („varia”).
Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 5 (2/2002) - widzialność/wirtualnośćNr 5 (2002)
Er(r)go,
...rzeczywistość...hiperrzeczywistość...cyberrzeczywistość... Trudno będzie nam zamknąć ten pasaż. "Konstruowanie wirtualnych światów oraz wyłonienie nowych, nie związanych z optyką widzialności zwraca znów naszą uwagę ku [...] problemom metafizycznym, pytaniom o byt, o granice poznania" (Barbara Kita). Nie ma obawy nudę: każdy nowy morfem wydłużający kontinuum rzeczywistości każe nam na powrót zadać te same stare pytania, tyle że w niebezpiecznych dla nich kontekstach.Czas i przestrzeń, prastare filary mądrości, kruszeją w dobie elektroniki. Wprawdzie w zawoalowanej formie idea wirtualności zawsze obecna była w kulturze, ale ujawniać poczęła się dopiero od średniowiecza — wtedy w woalce intencjonalności. Rozwój elektroniki nie tylko jednak "zmaterializował" i stechnologizowal wirtualność, przybliżył ją do aktualności — wydłużył jej spektrum — ale też kazał przekroczyć punkt krytyczny, w którym intensywność zmienia się w nową jakość.
Cyberprzestrzeń deprecjonuje teraz przestrzeń, spycha ją na margines; szybkość niweluje czas; widzialność uzurpuje sobie status metapoznania. Kult interfejsu i hologramu zastępuje trud mozolnego pokonywania i wytyczania przestrzeni: teleobecność wypiera obecność; teleportacjagotowa jest zastąpić ruch; nie-miejsce staje się bardziej atrakcyjne niż miejsce. Rolę tożsamości — jako normy — zajmuje hybrydyczność, czego ucieleśnieniem (odcieleśnieniem?) staje się podmiotowość wirtualna: wsysany przez cyberprzestrzeń podmiot oddaje się już nie tylko współpodmiotom swej ludzkiej społeczności, ale technologii i maszynom: tożsamość terminalna (Bukatman, Mazurek) przestaje być fantazmatem literatury science fiction. jedynie oczywistość ("Er(r)go" 3, Andrzej Chojecki) nadal odmawia zbliżenia do rzeczywistości.
Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 4 (1/2002) - kultura kulinariów/kulinaria kulturyNr 4 (2002)
Er(g)go,
Jedzenie / pokarm. Pochłania nas — ironia zamierzona — bardziej niż sądzimy. Skłania nas, być może nad stekiem lub miską soczewicy, do pytań ontologicznych: "czy zjadamy to, czym jesteśmy, czy jesteśmy tym, co zjadamy?" ale i prowadzi do frustracji: "poddani analizie podążającej tropem żywienia, stale wypluwamy swe tożsamości" (Elspeth Probyn). Wprowadza w drżenia etyczne: "jak, na miłość boską, jeść dobrze?" (Jacques Derrida) i rozdziera dylematami: ekstaza (Emmanuel Lévinas) czy "łączenie ust z odbytem" (Noëlle Châtelet), choć być może jedno nie wyklucza drugiego. Wprowadza w metaforykę estetyczną (jeść oczami), filantropijno-egzystencjalną (okruchy życia) i autopoetyczną (słowo jako strawa, księga jako uczta, chyba że niestrawna). Łączy erotykę z metafizyką: każe widzieć usta jako możliwość egzystencji i jednocześnie jako miłe wyrafinowanie seksu; usta-otwór jako przestrzeń zarazem negatywną i jako dostęp do głębi ciała i "jaźni, którą karmi" (Alice Weinreb). Powoduje, iż pytanie o podmiot i świat poznawalny jest w znacznej mierze pytaniem o podmiot i pokarm (Tadeusz Rachwał, David Schauffler) — zewnętrzność, wewnętrzność, czy coś pomiędzy? Ulegając tym pokusom, autorzy szkiców zamieszczonych w numerze czwartym przemierzają bezkresne kulinaria kultury i ich odległe zakątki, by jednak — sybaryci jadła i słowa — nieuchronnie powrócić w sferę episteme: od sztuki mięsa do trzewi rozumu.Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 3 (2/2001) - dyskurs historiiNr 3 (2001)
Er(r)go,
wie es eigentlich gewesen? Historia: dzieje, fakty, chronologia, obiektywizm, prawda, znaczenie, ideologia, profanum, narracja, konstrukt, metafora, reprezentacja, interpretacja, pamięć, refleksja, manipulacja, mit, iluzja, fikcja, nauczycielka życia. Albo też raczej, lub mimo wszystko, historia to "przywilej" umożliwiający pamięć o tym, kim się jest (Michel de Certeau), nasącza nas bowiem ciągłością tożsamego i innego, sytuuje zewnętrze w przestrzeni zwanej podmiotem. Tylko paradoksalnie historia jawi się jako dziedzina eschatologiczna: warunkiem dyskursu historycznego jest przecież śmierć; a jednak, jak pisze francuski myśliciel, "Umarły wyłania się na powrót wewnątrz działalności postulującej jego zniknięcie i możliwość analizowania go jako przedmiotu". Ów u/od/cieleśniony zmarły — jego prochy — wymykają się swej martwej przedmiotowości i mówią do nas (sub)liminalnym śladem obecności (zob. Ewa Domańska). Tym bardziej więc, skoro mnożące się pytania wpadają w szczeliny między wartością i faktem, polityką i moralnością, obiektywizmem i samoświadomą subiektywnością, skoro próby epistemologii historycznej przypominają działalność filisterską (Frank Ankersmit), jeżeli dyskurs jako reprezentacja zawodzi wolę prawdy — warto przyjrzeć się ścieżce (drodze?) poszukiwań dającej priorytet ontologii. Choćby dlatego, iż wiedzie ona pomiędzy nakazami reżimu binarności.Trzeci numer Er(r)go jest pierwszym poświęconym zagadnieniom jednego obszaru tematycznego. Ważną inspiracją "historyczną" była dla nas konferencja Time, Space, and the Evidence of Experience. Interdisciplinary Approaches to the Past zorganizowana w Poznaniu przez Instytut Historii. Dzięki ciepłemu entuzjazmowi i współpracy animatorki tej konferencji, Dr Ewy Domańskiej, ukazują się tu w postaci artykułów trzy wygłoszone w marcu 2000 referaty (Frank Ankersmit, Georg G. Iggers, Fernando Sánchez-Marcos).
Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 2 (1/2001)Nr 2 (2001)
Er(r)go,
czym jest druga strona dyskursu? Oczywistością, oczekującą odkrycia, czy po-dwójną, bo konstruowaną, nieoczywistością metafory i entymemy? Świat jako stabilny, choć ciągle odległy cel poznania, czy jako hipotetyczny projekt nomadycznej i niepewnej myśli? Historia jako makro-narracja czy konglomerat mini-opowieści, epistemologia czy retoryka, prawda oczywista czy relatywna? (Artykułem Grzegorza Dziamskiego wybiegamy już tematycznie do numeru trzeciego "Er(r)go"). Panracjonalizm czy adogmatyzm? Rze(czy)wistość = o(czy)wistość? Jak widać, obydwie wątpią w siebie zawoalowanyini morfemami.Współczesne spory metodologiczne podziały na postmodernistów i tradycjonalistów, na wątpiących i pewnych, metaforystów i scjentystów, konstruktywistów i esencjalistów zawierąją się w postawie wobec oczywistości. Dla jednych oczywiste jest oczywiste, nawet, jeżeli trzeba drążyć, by je poznać; dla drugich oczywiste jest nieoczywiste, nawet jeżeli samo narzuca się wiedzy. Ale i tu desakralizacja fundamentów poznania staje się swoistym pogańskm sacrum, wpędzającym nas w kolejną serię dualizmów. Wielka narracja o unicestwieniu wielkich narracji. Anty-anty-anty-...-realizm.
Otaczamy czułą podejrzliwością dyskurs własny i dyskurs innego. Z dobrotliwą przemocą wytyczamy granice nawiasu (nie-)oczywistości. Poszukujemy nietrwałej i opalizującej przestrzeni między le dit a le dire. Nie ustajemy w wysiłku tłumacza, stale przekładając dualizmy na pluralizm, nierzadko powracając do punktu wyjścia, teraz już paradoksalnego. Każda dwoistość zawiera/otwiera jednak szczelinę, jedynie z pozoru pustą. Pozornie skazani na dualizmy, zapominamy czasem dopuścić do głosu Trzeciego.
Wojciech Kalaga
-
ER(R)GO nr 1 (1/2000)Nr 1 (2000)
Er(r)go...
nieodzowność inaugurującego słowa, które z konieczności antycypuje przyszłość, ale i nieuchronnie wiąże nas z przeszłością.Przestrzeń ergo istniała zawsze (zważywszy komplikacje świata, może to słowo właśnie było pierwszym wypowiedzianym przez demiurga). Inaczej niż oraz, także, i, pomiędzy — ergo ustanawia przestrzeń złożoną, pogmatwaną, pełną fałdów, nisz i zakoli, w których myśl zmuszona zostaje do transformacji, i z których wychodząc, często nie rozpoznaje już w sobie samej siebie. jak pisze Andrzej Chojecki (wybiegamy tym cytatem w przyszłość — do drugiego numeru pisma), w przestrzeni ergo ,,dochodzi do najbardziej zadziwiających zestawień, utożsamień i rozróżnień. Tu może dojść do karkołomnych, zupełnie nieoczekiwanych związków, tutaj też odbywają się najdramatyczniejsze zerwania. Wszystko, co oczywiste może powstawać w obszarze ergo, tutaj też wszystko może być skazane na niebyt, na nieoczywistość."
Przestrzeń "Er(r)go" wyłoniła się przed dwudziestu laty — kiedy interdyscyplinarne seminarium o tej samej nazwie rozpoczęło swe spotkania, by kontynuować je przez kolejnych niemal piętnaście lat. Przewinęło się przez nią wiele osób, wiele głosów i wiele tekstów. "Er(r)go. Teoria — Literatura — Kultura" otwiera ową przestrzeń na powrót, choć już bez tamtej niewinności początków. Pomostem ciągłości (nostalgicznym, przyznaję) są tu szkice Tadeusza Rachwała i Tadeusza Sławka. We wspólnym obszarze łączą się z głosami płynącymi z różnorodnych obszarów humanistyki — nestora nauki Stefana Morawskiego, Agaty Bielik-Robson, Ewy Domańskiej, Ewy Rewers, Krystyny Wilkoszewskiej. Dołączają do nich — często w dyskusji lub polemice — głosy przywołane lub udostępnione przekładem: Blake, Barthes, Bauman, Derrida, Heidegger, Levinas, Rorty, by wymienić kilka jedynie.
Przestrzeń "Er(r)go" wchłania ergo, ale wzbogaca je o świadomość Teorii, potrzebę refleksji i autorefleksji teoretycznej, krytyki, podawania w wątpliwość nawet najjaśniejszych kategorii, ustawicznego kwestionowania własnych presupozycji, aksjomatów i kryteriów. Jest to z założenia — i z metodologicznego przekonania — przestrzeń interdyscyplinarna; jest zatem gościnna, ale stawia wymogi: niwelowanie ślepych granic między dziedzinami wiedzy i nauki, dialog dyskursów i paradygmatów, słuchanie głosu Innego. Dopiero spełnienie tych warunków pozwala dostrzec związki i zjawiska niedostrzegalne dla myślenia monodyscyplinamego, dla bezrefleksyjnej binamości czy zadufanej w sobie pewności trwania i oczywistości.
Wojciech Kalaga -
ER(R)GO - INSTRUKCJE DLA UŻYTKOWNIKÓW
Niniejszy zestaw dokumentów zawiera:
- instrukcje dotyczące procedury nadsyłania tekstu dla Autorów czasopisma Er(r)go. Teoria - Literatura - Kultura
- instrukcje przygotowania i formatowania tekstów dla czasopisma Er(r)go. Teoria - Literatura - Kultura
- wzorce pierwszej strony artykułu (w formacie pdf i MS Word)
- instrukcje dla Recenzentów i oraz Redaktorów czasopisma Er(r)go. Teoria - Literatura - Kultura
- zasady etyczne czasopisma Er(r)go. Teoria - Literatura - Kultura